RUŚ czy „kraina u krańców cywilizacji”

Od lat, a w sumie to od dekad już zbieram się, by w końcu napisać raz a dobrze co sądzę, jako Rusin, ale i jako najnormalniej w Świecie rozumujący, znający siłę słowa człowiek, o tym przedziwnym „fenomenie historyczno-politycznym”, zwanym „ukrainą”.
Na przełomie tego całego czasu wyrzucałem z siebie masę przeróżnych, krótszych lub dłuższych, kulturalnych lub ironiczno-złośliwych wpisów, postów i innych komentarzy na ten temat.
Pierwsze, o ile dobrze pamiętam, już gdzieś na początkach internetu. W sensie: u zarania jego szerszej dostępności, gdzieś zaraz po milenium.
Sprzeczałem się lub próbowałem tłumaczyć proste jak dla mnie, logiczne i historyczne fakty poczynając od różnych for tematycznych, grup i stron (np pamiętna „Lemkowyna.net”) przez kolejne blogi, vlogi po obecnie popularne socjal-media i im podobne platformy.

Wielokrotnie łapałem się na tym, że piszę/mówię jak do ściany/ścian. Jedno i to samo w kółko, do znudzenia i bez żadnych logicznych odpowiedzi z drugiej strony (no bo i co niby ma ta druga strona w ramach sensownej odpowiedzi?); a wszystko po to tylko, by za kilka dni znów powtarzać to samo takim samym lub wręcz dokładnie tym samym „ścianom”.
Bezsens.
Zatem od dawna obiecywałem sobie, że w końcu siądę, napiszę raz a dosadniej to, co tak wałkuję od lat, a potem, zamiast powtarzania, będę najwyżej wklejał se odpowiedni link i tyle.


Zatem przyszła „kryska na matyska”.
Siadam i piszę ten odwlekany dekadami wpis na tym „moim blogu”.
Powtarzam: „odkładany dekadami”, czyli od czasu kiedy nauczyłem się czytać, rozumieć to co czytam i myśleć samemu ponad tym i między tym co czytam!
A powtarzam głównie dlatego, żeby se ktoś nie przypiął tu zaraz filozofii, że piszę to teraz, bo akurat tak jest „modnie” w 2023 :). I jeszcze niech doda: „bezpiecznie” może… W czasach oficjalnej cenzury i pączkującego na nowo gestapo, któremu klaszczą faszystowskie wory z mięchem, poprzebierane za…”pełnych tolerancji i nowoczesności antyfaszystów”! Takie jaja!!…
Tak. Bezpieczne to jest jak niedzielny spacer po promenadzie… Napewno!
Ale ja lubię spacerować!
I żaden tak zielony, że aż tęczowy neo-Geobbels nie będzie mi tu ust zamykał. Póki co przynajmniej…

Więc piszę to mimo wszystko, bo uważam, że trzeba to napisać, skoro niczego takiego, w tak skondensowanej formie, nie znalazłem nigdzie dotąd. (co mnie, szczerze powiedziawszy, mocno dziwi…)
Jak sie komus nie podoba, kogoś to „obraża”, to …co mi do tego?
Czy ktokolwiek pyta mnie o moje uczucia lub poglądy wrzucając mnie i moich Przodków do wora z nalepką „kres cywilizacji”?? Nie.
A robi się to nagminnie i z premedytacją. Przy każdej okazji. Od badań statystycznych po tablice pamiątkowe! Czy ktoś się przy tym martwi moim zdaniem na ten temat??? Lub faktami z życia moich, rusińskich Przodków? Ich dorobkiem i tożsamością, za jaką niejednokrotnie ginęli! Czy ktoś, kto np wrzuca ich na tablicę „wysiedlono ukraińców” lub „na tych terenach mieszkało/mieszka tyle a tyle ukraińców” pyta mnie o zdanie lub wspomina choćby małym drukiem u spodu, że nie tylko, albo w ogóle czasami, ŻADNYCH „ukraińców” tam nie było?!
No właśnie!
Pchają swoje na chama i bez pardonu! Aż kłamstwo stanie się prawdą! Znany, wypróbowany i sprawdzony nie raz i nie dwa sposób.
Ale póki jest możliwość, trzeba z tą chamską narracją przyozdobioną w „kulturalną, naukową maskę” walczyć! I ja z nią walczę!
Zatem nie zamierzam mieć tu żadnych, „nowoczesnych”, „poprawnych politycznie” farmazonów na uwadze. Ani mi się śni!! Dokładnie tak, jak przeciwnik. Z tym, że ja wszystkie te naciągane bzdury zamierzam postrącać faktami, które oni sami przecież biorą za naukę i prawdę.
A że jest to wprost dziecinnie proste, to ….dlaczego nie?

Nie mam zamiaru się też silić i szperać po przeczytanych książkach za cytatami, źródłami, odnośnikami itd.. Nie chce mi się. Może zrobię jakieś zdjęcie jednej ze swych półek i jak ktoś będzie tu skakał mi z tym oklepanym „źródła, źródła”, to sobie przybliży to foto i sprawdzi tytuły z łaski swojej. A może nawet i tego nie zrobię, bo po prostu mam gdzieś krzyki ameb i innego, obrobionego dokładnie planktonu, nachalnie pozującego na „rozumne istoty ludzkie”.
Poza tym mam od zawsze problem z zapamiętywaniem imion, nazwisk i tytułów.
Pamiętam co przeczytałem lub przesłuchałem, ale nie pamiętam czyje to było lub kto tam się jak wabił.
Zresztą: nie zamierzam tu pisać „systemowej pracy doktorskiej” przecież, a jedynie pomóc jednemu z drugą skleić jakoś dwa do dwóch, bo z roku na rok zauważam coraz większe problemy z tym u zdecydowanej większości…

Zacznę od tego, co powinno być, a wydaje się najwyraźniej, że nie jest, podstawą, punktem wyjścia.
Nie będzie to nic odkrywczego, ot pierwsze lekcje historii w podstawówce (przynajmniej jeszcze w latach 90tych, bo jak jest teraz, to nie wiem i chyba wolę nie wiedzieć. Wystarczy, że się domyślam po wspomnianych wyżej doświadczeniach „internetowych”…).

A więc oficjalne początki:

Plemiona SŁAWIAŃSKIE
Od razu objaśnienie: używam i będę używał tej dokładnie wymowy naszego etnosu, gdyż jest mi ona znacznie bliższa niż ogólnie przyjęta w Polsce wymowa „Słowianie”.
Dlaczego?
Przede wszystkim dlatego, że WSZYSTKIE narody sławiańskie, mówią „Sławianie”, a nie „słowianie”, które istnieje tylko w… Polsce …
Ja tu wyczuwam „edukację” (tj. manipulację) „pruską” (bo tacy z nich byli „Prusacy”, jak z Anglików i innych Hiszpanów „Amerykanie”, z Azteców, Majów i innych Irokezów „Indianie (z Indii)”), więc… SŁAWIANIE! (nazewnictwo użyte na powyższej mapie…przeboleję jako „dopuszczalne, aczkolwiek niepoprawne (jak dla mnie)!”

Poza tym, jako dopełnienie: pierwszy lepszy link z googla, akurat padło na profil fb Stronnictwa Legistymistycznego:
(…)SŁOWO – pusty wyraz i nie znaczy NIC, wszyscy ludzie na świecie porozumiewają się za pomocą słów, więc każdego człowieka na ziemi można nazwać Słowianinem gdyby chodziło w nazwie SŁOWIANIE o porozumiewanie się SŁOWAMI.
NATOMIAST SŁAWA WG SŁOWNIKA JĘZYKA POLSKIEGO :
1. «wielki rozgłos zdobyty talentem, wielkimi czynami, zasługami itp.»
2. «opinia o kimś, o czymś, zwłaszcza dobra»
3. «sławny człowiek» (…)

I drugi link (do Sasa Zubrzyckiego): https://sjp.pwn.pl/sjp/slawa;2521742.html
+ dla zainteresowanych (a miało być bez przypisów i odnośników… Ale dobra, niech będzie. Nie dziękujcie: https://sbc.org.pl/dlibra/publication/45057/
A jak nie idzie Ci czytanie, to na yt jest FENOMENALNY kanał https://youtube.com/@BezChaosowania, gdzie Czesław Michałowski REWELACYJNIE Ci wszystko przeczyta! Gorąco polecam.

Następnie… była sobie RUŚ!


Nie wnikając już w teorie allochtonizmu, czy autochtonizmu sławiańskiego (dla mnie „allochtonem” w Europie, a najprawdopodobniej na całej Ziemi są i byli co najwyżej czarnogłowe męty (od razu sprostowanie dla ameb: pisząc „czarnogłowe” nie mam na myśli koloru skóry, więc nie czas na koniec lektury i rzucanie się z uprzejmym donosem na obecne „antyfaszystowskie” gestapo! – Sprawdź internety, a być może dowiesz się, kogo/co mam na myśli pisząc „czarna głowa / czarny łeb”…), – wiem, wiem: mam trudny zagmatwany styl pisania i jeszcze wplatam nawiasy na „pół strony”… trudno. Taki styl. Łatwo nie będzie. A dla ameb będzie wprost niemożliwie. Ale to nie dla nich i tak… – Powtórzę początek zatem: Nie wnikając w teorie o pochodzeniu Sławian, a bazując na kronikach i archiwach (oficjalnej, tej starej, klasztornej, ale i tej nowej, gabinetowej propagandy przecież) mamy RUŚ i RUSÓW/Rusinów w wiekach średnich (IX-XIII) gospodarujących se „całkiem-całkiem roztropnie” jak BYK (i to spory, nieprawdaż??) na wschodzie tzw Europy.
Nie ma sensu tego rozwijać, nie?

Potem mamy rozbicie dzielnicowe RUSI i Rusinów na mniejsze i większe księstewka RUSKIE/rusińskie.
Tu też chyba nie ma o czym gadać.
Znana sprawa.


Następnie, idąc oficjalnym torem (bo jakby nie było: wpis ten dotyczy oficjalnego nazewnictwa przecież!), w XIII wieku pojawiają się Mongołowie aka Tatarzy i podbijają te RUSKIE księstwa.
Panują nad nimi przez 300 lat z okładem (dłuższy „okład” dotyczy Moskwy np…), potem tracą pozycję na rzecz Litwy (która „zbiera wszystkie ziemie ruskie” – Jak to „zbiera”? „Litwa”?? Po czym zbiera? Dlaczego rości se do nich wieksze prawa, niż „ruska” Moskwa np?? – bez sensu, nie? No. Szkoła nie podpowie. A …jakbyś tak zechciał/zechciała się pochylić nad jedną, czy drugą „szurską teorią”, to może i coś by pojaśniało, może by się klocki jakoś zaczęły układać… Tak tylko napomknąłem…) i Polski, a zaraz potem unii Korony z Litwą.


Ziemie zdecydowanej większości księstw RUSKICH wraz z ich mieszkańcami wchodzą w skład Rzeczypospolitej w której również nazywane są nie inaczej jak RUŚ lub KSIĘSTWO (a nawet WIELKIE KSIĘSTWO) RUSKIE, a ludzie nie inaczej jak RUSAMI/RUSKIMI/RUSINAMI.


W międzyczasie do głosu dochodzi Moskwa.
Można tu dywagować, czy po 300 latach jest to dalej społeczność sławiańska/ruska, czy już bardziej tatarska/azjatycka, ale fakt jest faktem, że pomimo zmienionej mentalności i przyjętym od azjatyckich najeźdźców (o ile wciąż trzymamy się oficjalnej wersji) wzorcom i modelom sprawowania władzy, to księstwo to jest, choćby z nazwy, języka i kolorytu ruskie.

[Podrzucę tylko, że z tym rozpatrywaniem „sławiańskości Moskali po 300 latach pod butem Mongołów” jest jak z rozpatrywaniem „sławiańskości np Słoweńców, Chorwatów, czy Czechów po 500 latach pod butem niemców wszelakich”, „Serbów, Bośniaków, Bułgarów i Macedończyków po 300 latach pod butem Turków” lub Słowaków tudzież Chorwatów wbitych na długo w Węgry itd, itp – są jeszcze Sławianami, czy już tylko „Polska jest SŁOwiańska” (pomimo, że przez 150 lat, a tak naprawdę to po dziś dzień jest pod „czyimś” butem)? Taka wcinka.]


Z jakichś „dziwnych” dla większości przyczyn, ruscy Moskale długo czekają na przemianowanie się z Moskali i Księstwa Moskiewskiego w … „R-O-sję” (wcinka: jeszcze do poowy XXw (!) nikt ich w Polsce np nie nazywa inaczej, jak…Moskalami właśnie!)
Dlaczego? Dlaczego nie nazwano się „RUSIĄ”??
Może dlatego, że jako słabsi (wtedy) nie spieszyli się do nazywania siebie RUSKIM księstwem, bo odzyskawszy dopiero co jako-taką wolność, egzystowali w niepewnej wciąż sytuacji, gdzie KSIĘSTWO RUSKIE istnieje w ramach sąsiedniego mocarstwa, a kniazie RUSCY jak i bojarzy RUSCY mają się w tym księstwie całkiem dobrze i wyraźnie prą do przodu, w kierunku Rzeczypospolitej Trojga Narodów (niestety niespełnionym na czas)?
Może nie warto było się za bardzo wychylać ze swą „ruskością” w sytuacji, kiedy …Litwa „zbierała wszystkie ziemie ruskie”?
A może ruska Moskwa była wtedy tylko z nazwy i z dołu „ruska” a zachodziły tam właśnie świeże, drastyczne zmiany „w zarządzie” i symbolice (!) (patrz: dwugłowy, czarny, „wschodniorzymski” mutant…) związane z …przejęciem tego kraju przez czarne, tzw „greckie” łby (aha, tak, znowu – druga strona lustra – bez niej nic się nie klei w tej „profesorsko-doktorsko-systemowej rzeczywistości”) ???
Nieważne.
Tak, czy siak: ruskość w Moskwie wracała do łask powoli, proporcjonalnie do upływu dekad („nowy zarząd” potrzebował trochę czasu, by się swołocz przyzwyczaiła? Hmmm), wzrostu ich potęgi militarnej, regresu tejże w Rzeczypospolitej itd, itp.
[wątek ten jest „dziwny i nielogiczny” dla wyznawców „oficjalnej szkoły”. Jednak jak się choć liźnie tzw „szurskiej wersji dziejów”, to… ma to całkowity sens i pełną logikę. Ale ktoby się tam zajmował czymś, czego nie poleca telewizor, lub chociażby zastanawiał nad tym, dlaczego polska (ale nie tylko, bo i ruska też) szlachta tak ochoczo nazywała siebie w tamtych czasach „potomkami Sarmatów”, nie paliła kobiet, nie wyrzynała reformatorów, nie kamieniowała judaistów (jak CYWILIZOWANY, światły zachód Europy pod BOGA MIŁUJĄCYM przewodnictwem WATYKANU (jaki to „Bóg” musi być?? – pytam retorycznie))…. Pewnie z jakiegoś ichniejszego internetu naściągali se szurskich teorii te szlachciury sarmackie… No nieważne.] Dalej:
Suma-sumarum ostatecznie Księstwo Moskiewskie przepoczwarzyło się nie w RUŚ, a w Rosję…
Kontynuując gdybanie: Może dlatego, co wyżej plus: ówcześni wiedzieli, że RUŚ to głównie Kijów (a dla mnie Karpaty, ale to nie dla twardogłowych i nie na teraz), a to niosło za sobą konsekwencje nie tylko polityczne, ale egzystencjonalne dla tej nowej, moskiewskiej konstrukcji…
Więc zrobiono se „na wszelki wypadek” Rosję. Podobne, a jednak inne (jakby co). Swołocz nie zatrybi, a jak się nadarzy okazja, to się łatwo będzie skakać z jednego na drugie…

A’propos swołoczy i trybienia: „oficjalne” tłumaczenie przez „ukrainców” powodu, dla którego nie raczyli nazwać się choć w miarę normalnie jest takie, UWAGA:
„ROSJA (!) „ukradła” (!) naszą „historyczną nazwę”, więc „musieliśmy nazwać się…” No właśnie…
Gdzie ROSJA a gdzie RUŚ??? (a gdzie „obrzeża cywilizacji i normalności” (DELIKATNIE mówiąc)???
Dlaczego BiałoRUSI nie przeszkadzała ta „złodziejka nazw”, „Rosja”???
Dlaczego, od biedy, nie nazwano się jakąś inną RUSIĄ jak w/w BiałoRUŚ np??? (skoro „ROsja” nazwała się „ROsją” i po ROsyjsku „ROsja” to „РOссия”!!!!) (pomijając już to 2xS chociażby…)
Powiesz może: „bo po angielsku piszą się RUSSIA”…
NO I CO Z TEGO, ŻE TAK SIĘ PISZĄ???
I to po ANGIELSKU!?? .
Kogo to obchodzi jak się pisze „ROsja” po ANGIELSKU, chińsku, czy w jakimś tam narzeczu Kongo??? – (po raz drugi pomijając te nieszczęsne 2x „S” i udając, że nie ma tam tej końcówki rusSIA – r-Ossija w oryginale… Zamiast otwartego „U”, zamknięty okrąg, i końcówka „sssycząca jak źmija”… Tobie najprawdopodobniej mówi to dokładnie NIC, ale…wszystkim tym wyśmiewanym tak ochoczo przez tęże „bezobjawowo inteligentną większość”, „szurom z jutuba” to jedno słowo mówi więcej o „rOssiji” niż wszystkie opasłe tomy na jej temat w tych wszystkich systemowych uniwersytetach! Zapewniam!)
Zatem: „N***a, please!”
I nie wnikając już nawet w fakt, kogo to miało/mogło niby obchodzić w połowie XIXw???
Chłopa spod Kijowa, Charkowa, Lwowa, Odessy lub z Karpat??? (a, „sorki”: Ci, JAKO JEDYNI zachowali się „jak trzeba” w stosunku do Rodu, Antenatów i własnej godności i pozostali po dziś dzień RUSINAMI/RUSKIMI!)
Czy to przeszkadza w/w BiałoRUSI np?? Oni się piszą (po angielsku!) BelaRUS !!! – Można? Można!!
Więc SKOŃCZMY z łaski swojej z przyklaskiwaniem tego typu tłumaczeniom dla, delikatnie mówiąc: „cofniętych na muniu”; Z TYM PAJACOWANIEM „u(s)krajów” w obronie „u(s)kraju” RAZ NA ZAWSZE, „OK?” Nie róbmy choć sami z siebie idiotów (ku uciesze tych „wciskaczy nowej prawdy”). Szanujmy się (!!!!)

Tak jeszcze tylko dodam: czy ktoś, dla odmiany, mógłby choć sekundkę pomyśleć nad konsekwencjami (dla ówczesnych i obecnych ościennych włodarzy) odtworzenia się w XIX w. RUSI, księstwa RUSKIEGO lub powstania dajmy na to Republiki/Rzeczypospolitej RUSKIEJ??
Dla kogo byłoby to BARDZO niekorzystne?
Dla kogo było BARDZO korzystne stworzenie jakiegoś nowego, śmiesznego już z samej nazwy (przez co z GÓRY już nastawionego na tymczasowość jedynie!), kontrolowanego „tworu”, zamiast dopuścić do odrodzenia się prawdziwej, historycznej RUSI i RUSINÓW?? „Hmmm….”

Ok. Wracamy z poziomu „kresowej swołoczy” na bardziej CYWILIZOWANY:
I tak oto ta „ROsja” została do dziś. I do dziś jakoś dziwnie „boi się” oficjalnie przechrzcić na Ruś, choć od czasów Katarzyny (niemki swoją drogą) jest mocarstwem (raz większym ,raz mniejszym, ale tylko dureń może uważać inaczej).
Mocarstwem po wschodniej stronie.
Z bizantyjską, dwugłową wroną w herbie…
Wiecznie obwąchującym się z podobnymi ptako-mutantami z zachodu…
Niby wrogowie, ale nie wrogowie. Niby przyjaciele, ale nieprzyjaciele. Raz się ich karmi, raz głodzi na śmierć. A oni słuchają i patrzą w swoje „słońce narodu” jak żadni inni prawie. Żadni poza… No właśnie…
„Dziwne”, nie? Szkoła nie wytłumaczy. Trzeba zaryzykować i wejść jednak w coś, co „szkoła nie poleca”, bo to „niedobha jest”!
A dla tych, co mieszkają sobie (wciąż i uparcie) między w/w „wschodem” i „zachodem” to już nawet nie „nie dobha!”, a „bahdzo nie dobha!!…

Wracając powoli do brzegu: Mamy RUŚ, potem księstwa RUSKIE, zdegradowane następnie do województw RUSKICH (z czego jedno, halickie zostało po prostu RUSKIM – dlaczego tylko to? dlaczego kijowskiego nie nazwano RUSKIM?? Hmmm. „Again”: szkoła nie odpowie. Ale już taka np „wyśmiewana” Księga Welesa może coś tu pomóc…), następnie znów jedno, Wielkie Księstwo RUSKIE w ramach Rzplitej.
XVI-XVIIIw.
KSIĘSTWO RUSKIE i RUSY/RUSCY/RUSINI.
Jak okiem sięgnąć. Od Krynicy po ówczesne, ruskie „ukrainy”, czyli pasy dzikich pól między Rzplitą, a Moskwą (a jak ją wliczyć, to po Ural…, a jak wrócić do „szurów” to i po Kamczatkę…)
Nic / Nikogo innego.
Są zawieruchy, powstania, wojny domowe, gry wojenne, podchody, dymitriady, sriady między Krakowem a Moskwą itd. „Dzien jak codzień”…

Pod koniec XVIw pojawiają się (w sumie to wyskakują jak Filip z konopii i nikt jakoś nie za bardzo wie skąd to, jak to, kiedy dokładnie i po co – dla niedowiarków: sprawdźcie se ile jest teorii na ten temat wśród tzw „oficjalnych historyków”. Żeby nie było, że wymyślam…)Kozacy(czyli po prostu ówcześni „wyjęci spod prawa”, „ganguski”, „byczki”, „mordy” itp., wymieszani z tymi, którym taki „wolny/swawolny” żywot „mordobiciela i wirażki” pasował – nie oceniam, sam cenię sobie wolność… ale, czy szczyciłbym się akurat takimi przodkami (niczym przodkowie białych Australijczyków…) – nie, raczej podziękuję. Wolę prostego, RUSKIEGO chłopa z Karpat za przodka, co to na życie swoje i bliskich zarabiał pługiem i kosą, a nie paląc, gwałcąc i rabując…) i na scenę „dziejów” wchodzi Zaporoże / Sicz Zaporoska (dlaczego nie „u(s)kraju(ina)” ??? Hmmm…)
Z jednej, tej „oficjalnej i obecnie jedynie poprawnej” strony”, bohatersko bronią południowo-wschodnich rubieży Rzeczypospolitej”, a z drugiej, tej prawdziwej i do niedawna zresztą też przecież oficjalnej (ach te „mądrości etapu” kreowane przez „elity” dla prolstwa…), rabują, gwałcą i palą co im „pod kopyta” wlezie, a ostatecznie doprowadzają do różnych zawieruch, krwawych łaźni, zwyrodniałych mordów i pogromów (dodatkowy powód, by nie tyle szczycić się tym antyrycerstwem, hajdamactwem, itd., co je jednoznacznie i stanowczo potępiać, ale…weź to pan, panie wytłumacz dzisiejszym prolom z taką a nie inną profilówką na fb. A tym, którzy wyszli ze szkół „za Bugiem”? Weż i im wytłumacz….Powodzenia.. Tym bardziej, że te mordy i pogromy powtórzą za kilkaset lat niemalże 1:1, a nawet je „przeskoczą”, kolejni „ojcowie” i „bohaterowie” tegoż „historycznego narodu”…)...


Na ten to czas/okres najczęściej powołują się „historycy” szukający „początków nowoczesnej (hahha) ukrainy”.
W tym to okresie słówko „ukraina” rzeczywiście używane zaczyna być częściej. Tak na salonach jak i w karczmach zapewne…
Samo słówko nie jest przecież nowe, istnieje w języku sławiańskim od dawien dawna i od dawien dawna oznacza „skraj”, „obrzeże”, „przygranicze”, „rubież”, „teren niczyj” itd, itp – „u kraju”.
Ale teraz wypływa jakby nieco szerzej. Dotyczy i określa to, co od zawsze się nim określało: odludzie, pasy ziemi przygranicznej, bez stałego zaludnienia, przeznaczonych na ewentualne ganianie się z potencjalnym najeźdźcą, dzikie pola po prostu.
Pojawia się w szerokorozumianej sztuce (piosenki, wierszyki i takie tam), w rozmowach a i nawet w jakichś dokumentach, gdzie mowa o terenach przygranicznych (i tylko w takim odniesieniu!).
W każdym przypadku wiadomo od razu o co chodzi: dzikie, wolne od cywilizacji przestrzenie, przedpola. Nie tylko na południowym wschodzie Rzplitej zresztą.
Wszędzie indziej też.
I nie tylko w Rzeczypospolitej! Swoje „ukrainy” miały wszystkie kraje przecież, a sławiańskie tak właśnie je nazywały. Nic nadzwyczajnego. Proste.
„Ukraina”.
Słowo jak każde inne.
Zdecydowanie lepiej pasujące do pieśni, wierszy, dokumentów czy mniej lub bardziej dyplomatycznych rozmów, niż dobitniej oddające ducha ZADUPIE czy WYPIZDOWO np. (choć zapewne i takie i tym podobne synonimy latały w ówczesnym obiegu potocznym i używane były, jak przypuszczam częściej nawet, niż te powyższe, „kulturalne”. Wyobraźmy se np byle jaką karczmę czy zajazd gdziekolwiek w Rzplitej i grupkę szlachty czy kogokolwiek innego z towarzystwa tam akurat bawiącego, poruszającego temat „dalekich rubieży kraju”, „wolnych jak ptaki” Kozaków-Hajdamaków, ich „demokracji”, honorowym i „cywilizowanym ze wszechmiar” sposobie na życie, iście „rycerskim” etosie itd, itp. – Widzimy to? Słyszymy słowa jakich używają ci podchmieleni panowie? Ja tam słyszę. Bez problemu…)

Tak, wiem, przewinęło mi się sporo „nowoczesnych” odnośników jakoby to słowo „ukraina” znaczyło coś, czego nie znaczy i używane było już od XIII w (!) do określenia kraju i nacji (!!), ba! niektórzy „historycy” udowadniają, że jest „starsze i stosowniejsze niż Ruś sama…
Zawsze są to jakieś pojedyńcze wrzutki typu: „użyto raz w jakimś tam dokumencie” lub coś w tym stylu.
Totalnie nie w zgodzie z chociażby książkami, mapami, kronikami, a nawet wciąż jeszcze żyjącym pokoleniem ludzi urodzonych przed II w.ś.. ale kogo to obchodzi? Kto w tym będzie grzebał? Kto będzie myslał nad tym, co właśnie przeczytał lub usłyszał od „nauczyciela”? NIKT. I o to (im) dokładnie chodzi! Od zawsze.
Fachowo nazywa się to „inżynierią społeczną”, a normalnie „praniem mózgu i robieniem z durniami co się tam komu podoba i przyśni akurat”…
Czas biegnie do przodu.
Książek nikt nie czyta.
W internecie nowomowa zastępuje staromowę szybciej niż w „1984” Orwella (to przerażające swoją drogą…)
Starsze pokolenia wymierają…
Jak myśleć będą o tej kwestii nowe generacje? Ba: jak JUŻ myślą, skoro jak wspomniałem, w internecie JUŻ nie można znaleźć prawdy na ten temat, na temat jednego, starego SŁOWA! – sprawdź sam/a, a zobaczysz co Ci się wyświetli na pierwszych zakładkach…

Taka mała dygresyjka:
Prezydent POLSKI Duda też używa słowa „polin”.
I to nie raz!
Prezydent POLSKI!
I nie tylko on. Inni politycy POLSCY też. Są przecież stenopisy, OFICJALNE dokumenty.
Mamy też „muzeum Polin”… itd, itp.
Myślę więc, że nie będzie żadnych zbędnych dyskusji za jakieś 200 lat (choć osobiście obstawiam 50, góra 100) nad tym „niezbitym dowodem i faktem historycznym”, że „polin” istniało już OFICJALNIE od XXw, a tak naprawdę od Mieszka Igo (bo już wtedy jakiś tam Ibn Jakub raczył wrzucić takie słówko w swój „dziennik podróży”…)
„Historycznych dowodów” zatem znaaacznie więcej, niż mają niestrudzeni „historycy ukraińscy”…
Tyle ode mnie w temacie „historycznej wartości słowa „ukraina” jako nazwy dla państwa i narodu”…

Mamy więc Kozaków, którym się często przypisuje łatkę „ojców ukrainy”(!) i trąbi o ich „demokracji” (kontrastując tęże z „warcholstwem szlachty i magnaterii tak polskiej jak i ruskiej” – „Ach ten warchoł i cham Jarema, czy inny Wyhowski, Niemirycz, tudzież głąb nad głąby zapewne, Kisiel! Taki Krzywonos lub inny Bohun mogliby ich zaiste nauczyć manier i bez trudu obdarzyć choć odrobiną swej wyszukanej kultury osobistej. O wiedzy, inteligencji, kodeksie rycerskim itd. nie wspominając!…A teraz co? Taki wstyd przed…”ukraińskimi historykami”!… – „Ciekawa”, choć żywcem wzięta od zaborców „koncepcja”. Nie mam czasu roztrząsać tej „kupki dla ameb” teraz. Ameby wybaczą, ale my tu o „historii” teraz…).

Na temat dumy z pochodzenia od takich „ojców narodu” już napomknąłem wyżej. (Mogę jedynie dodać, że z dwojga złego: lepsi tacy niż ci późniejsi, „wsławieni” na Wołyniu lub innym ss galizien… – choć po prawdzie mała, jeśli już jakakolwiek w ogóle między nimi różnica. Chociaż nie. Ci pierwsi nie skalali się (przynajmniej oficjalnie) przebieraniem w mundury odwiecznego, śmiertelnego wroga Sławian. Pewnie dlatego, że jednolite umundurowanie nie było wtedy jeszcze jakoś tak w modzie… Tyle „pro plus” dla nich..)

W jednym „historycy” dochodzą do konsensusu w kwestii kozackiej: Był to zaiste „multi-kulti mix”, taki swoisty „statek piratów”, zbieranina z całej Rzplitej i okolic (zatem kolejny, niezaprzeczalny „plus” do rodowodu dla tych „rozumnych inaczej”). Polacy, Litwini, Rusy, Mołdawianie, Moskale, Bułgarzy, Tatarzy, wcześniejsze zagony z Azji, czyli potomkowie Pieczyngów, Połowców itd, itp. Też do potwierdzenia u „oficjalnych historyków” nie tylko „ukraińskich”…
Ale nie o to chodzi. Tym bardziej, że i w kozakach i kozaczyźnie są pozytywne i z pewnościa warte docenienia jednostki – nie można i daleki jestem od uogólniania.
Jednym z niekwestionowanych bohaterów tamtych czasów są, jak dla mnie np. Jerzy Niemirycz, Wyhowski, Wiśniowiecki!
Aaa, przepraszam, to nie kozacy „u’kraju(ińscy)”, a ruscy ziemianie, ba: Kniaź (w przypadku tego ostatniego – ps: jego Tatko założył Sicz, a więc… Kozak! Ruski Kozak! Pomimo, że niby od litewskiego Giedymina…), ruska szlachta, inteligencja, bojarzy ruscy! Pardon zatem…

Chodzi o to, że ci „protoplaści” (co za bzdura) „ukrainy” jako „państwa” NIGDY nie nazwali siebie inaczej jak Kozacy lub RUSCY/RUSINI/RUSKY LUDE!
NIGDY!
Ani jako zbiorowość ani jako pojedyncza, indywidualna jednostka!

Tak samo jak i krótkotrwałe quasi-państewko założone przez Chmielnickiego nie nazwało się ‚ukrainą”, a Hetmanatem Kozackim tudzież, a jakże, „samostijnym” Kniaźtwem RUSKIM!!
Inne, podobne mu „państwa kozackie”, jakie wysypały się wtedy i zaraz potem u skrajów (!) Rzeczypospolitej i u skrajów (!) Księstwa Moskiewskiego (i zniknęły równie raptownie jak się pojawiły) też jakoś nie wpadły na ten „fenomenalny” i jakże „dostojny”, „historyczny” (bo przecież „wspominany już w jakichś dokumentach nawet z XIII w. (!) ponoć”) i w ogóle najlepszy z najlepszych pomysł, by nazwać się „u’krainą”.
ŻADNE Z NICH!!!
Ani jedno.
Co za brak „wyczucia i taktu” u tych Kozaków! Straszne! Jak mogli tak utrudnić pracę „ukraińskim historykom”?…
Dlaczego? Dlaczego nie nazywali siebie, ani swych „państw” „ukrainą”? ?
No jak to dlaczego??!! – Bo nawet najbardziej zachlany i niepiśmienny, tępy jak sto ch..ui moczywąs kozacki wiedział, że nazwanie się „ukraińcem” równa się nazwaniu siebie samego „gorszym”, „zacofanym”, głupszym”, „biedniejszym”, „byle kim”, „dzikusem” (w tym jak najbardziej pejoratywnym znaczeniu), „zadupiakiem”, „wypizdowianinem” itd, itp. !!!

Zatem skoro wiedział i rozumiał to najczerniejszy z czerni, to tym bardziej rozumiał to książę, magnat, hetman, ataman, szlachcic, kozak, żołnierz, chłop, czy każdy inny mniej lub bardziej rozumny RUSKI (ale i wszelkiej innej narodowości) człowiek!
Wszyscy oni byli i nazywali się RUSKIMI/RUSYNAMI
I nie od „wczoraj”, a od setek (alternatywa śmiało wrzuca tu: tysięcy!) lat!
Zatem ci „ojcowie u’kraju(iny)” NIGDY nie napluli se w twarz nazwaniem siebie samych inaczej jak RUSY/RUSCY/RUSINI (chyba, że nie pochodzili z Rusi, ale po prawdzie, jak już ktoś wojował od lat wśród ruskich Kozaków, to i sam stawał się Ruskim Kozakiem…).
Doszło?
Dotarło?
To dobrze. Lecimy dalej.

Jak ktoś ma choć ciut wyobraźni i wiedzy o tamtych czasach, to powtórzmy sobie grany już wyżej eksperyment myślowy „z karczmy”: niech jeden z drugim raczy wyobrazić se scenkę, gdy staje sobie beztrosko naprzeciwko grupki takich właśnie Kozaków gdzieś w połowie (ale nie tylko) XVIIw. powiedzmy i mówi im per „ukraińcy”!…
Widzimy co sie dzieje sekundę po tym? No. To dobrze.
To wystarczy już chyba odnośnie „kozackich korzeni ukrainy (jako państwa i narodu)”…

Gdyby zamiast „u’krainy” (u)wałkowano i powołano do życia np. taki „Kraj Kozaków”, „Kozainę” (Oo!, to ładne. pasowałoby jeszcze lepiej do poziomu motłochu!) np., czy chociażby „Samostijnu, Welyku Sicz” – no to można by było jeszcze się tu jakoś w miarę logicznie podpinać i mamić Rusinów, by przeskoczyli na „Kozaków” lub „Siczaków” (w sumie lepsze to niż…)…
Ale nie, powołano do życia „frankensteina”, nazwano go tak jak nazwano i…
Dobra. szkoda czasu. Lecimy dalej:

Tu wrzucę opis do powyższej mapy (to i to „zrzuciłem”pożyczyłem” z BiałyOrzeł.pl):
„(…) 16 września 1658 roku została zawarta Unia Hadziacka. W myśl jej postanowień utworzono Wielkie Księstwo Ruskie [mój dopisek: dlaczego nie „zadupiackie” skoro „kozacy walczyli ponoć o „samostijne zadupia”?? Hmmm. Ciekawe, nie?], a Rzeczpospolita Obojga Narodów została przekształcona w Rzeczpospolitą Trojga Narodów. Tym samym Wielkie Księstwo Ruskie [mój dopisek: RUSKIE!] , w którego skład weszły województwa kijowskie, bracławskie i czernichowskie stało się obok Korony i Litwy równoprawnym członem państwa.
Autorem projektu był Jerzy Niemirycz [mój dopisek: RUSIN, a nie żaden „zadupiak”. Przyklejanie mu i innym ludziom tamtych (ale nie tylko tamtych) czasów tej haniebnej łatki jest po prostu stanowczym nadużuciem i deptaniem ich pamięci na przekór i wbrew całym ich życiorysom i wszelkim materialnym i niematerialnym ich dorobkom i spuściznom!…], szlachcic urodzony w Czerniachowie koło Żytomierza.
Pół roku później Wielkie Ks. Ruskie przestało istnieć, a kres idei państwa trojga narodów położył ostatecznie rozejm w Andruszowie z 30 stycznia 1667 roku (między Rzeczpospolitą a Rosją).
Była to jednak godna odnotowania próba stworzenia silnego organizmu państwowego, który w przyszłych konfliktach mógł skutecznie przeciwstawić się jakiemukolwiek zagrożeniu zewnętrznemu.” – zgadzam się!
Mało tego: uważam, że był to klucz do najlepszego z możliwych wariantów przyszłości Europy Środkowo-Wschodniej, a może i całej Europy.
Próba odbudowania Sarmacji, Sławii (tak, tak: to z tej drugiej, „wyśmiewanej” strony „historii”).
Jak zwał, tak zwał: niemniej jednak „kogoś” mocno zabolał taki obrót sprawy i dlatego rozprawiono się z nim na szybko, po kupiecku, w pół roku! Zaciśniono czarne szpony i rozprawiono sie od razu z całą Rzplitą…
Wielka, nieodżałowana SZKODA! Ale…póki życia, póty nadziei!…

Tu podaję link do obszerniejszego opisu tematu Unii Hadziackiej z HistMag:
UNIA HADZIACKA – poczytaj se więcej.
Robię to dlatego, że uważam ten punkt za NAJWAŻNIEJSZY, kluczowy moment, „game-changer” (w, jak to mówi Pan Nikt: „hebrajskim dla goi” 🙂 ). Moment, do którego TRZEBA nam wrócić, jeśli mamy zamiar odkręcić ten szabesgojski cyrk dla niepełnosprawnych małp, wyprostować narzucone nam prymitywne manipulacje i ruszyć do przodu PO LUDZKU, po sławiańsku, PO NASZEMU!
I jeszcze odnosnie powyższego linku: czytając podkreśl, proszę ja Ciebie, słowa „ukraina/ukrainiec/ukraiński” jakie tam znajdziesz. Dobrej zabawy 🙂

Dalej!
Kolejne półtora wieku to upadek i zabory Rzeczypospolitej.
Województwo RUSKIE przypada Austrii, a pozostała Ruś wciągana jest w skład Rosji.
Ta ostatnia z jednej strony jedzie na propagandowym „dziedzictwie Rusi” i po-litewskim (znów te czarnołebskie schematy…) „zbieraniu wszystkich ziem ruskich” (potem nawet „wszystkich sławiańskich”…), a z drugiej brak jej jaj (po dziś dzień) na oficjalne przejście z tego pokracznego „Rosja” na historyczne RUŚ. Dlaczego? Pisałem wyżej. Nie będę powtarzał.
Dodać można jeszcze (żeby nie było, że dzieła masona Feniksa Konecznego są mi obce…) „potencjalną” (bo nie ufam masonom jak psom! Sorki: psom w sumie ufam jako-tako…) przepaść kulturowo-cywilizacyjną między RUSAMI/RUSINAMI z byłego KSIĘSTWA RUSKIEGO, a Moskalami. Jeśli ci ostatni wróciliby do nazwy Ruś, to konsekwencją byłoby natychmiastowe wystrzelenie w górę Kijowa (nawet bez oficjalnego przenoszenia tam stolicy państwa czy „zarządu cerkwi”), a być może nawet totalne, pokojowe przebiegunowanie sił zgodne z historią właśnie: Moskali i Moskwę, tj Rosję, mógłby spotkać los Litwy, która co prawda podbiła Ruś, ale sama się…zruszczyła, przejęła kulturę, mowę i obyczaje ruskie i…została BiałoRUSIĄ (to co dzisiaj nazywasz Litwą, jest Żmudzią, paniał?), gdyż tak dzieje sie zawsze w przypadku podbicia wyższej cywilizacji przez niższą (czarne łby znają to doskonale ze swojej własnej, pasożytniczej (niestety wciąż „nieoficjalnej”) historii…)



Więc Rosjanie, a tj oficjalnie niemiecka już wtedy dynastia zarządzająca Rosją, kombinowali inaczej.
Z jednej strony „zbieranie ziem ruskich”, a z drugiej „mieszanie w głowach”, zmienianie nazw, trywializacja języka i przeinaczanie mieszkanców prawdziwej, oryginalnej, historycznej RUSI w jakieś pokraczne dziwactwa.
Ruś przechodziła w „małorosję”, a Rusini w „małorosjan” (dziś mamy nijako powtórkę z rozrywki w postaci „noworosji” i „noworosjan”…).
Polskę próbowano zmienić w „kraj prywiślanskij”, a Polaków w „prywiślan” (dziś galopują z „polin”, a zaraz potem polecą z „polińcami”…)
Pomysł typowy dla czarnych łbów, „nic nie mających – niemców” (ci to uwielbiali i dalej uwielbiają tak grać: germanie (po przejęciu ziem germańskich), sasi (po eliminacji Sasów), prusacy (po wybiciu rdzennych i prawdziwych Prusów) itd…). Wybić większość (przede wszystkim tę myślącą), zmienić nazwę, zdziczyć, poczekać z pokolenie-dwa, aż pamięć przepadnie i …wtedy można sobie spokojnie przechodzić na ICH miano, ICH nazwy, czesto-gęsto ich język nawet i nazwiska, stając sie ICH elitą i mieszając w tzw „kartach historii” już kompletnie i na grubo (Tak, by zminimalizować ryzyko dogrzebania sie do prawdy przyszłych „zapaleńców historycznych”… – znamy to? nie? to sprawdźmy sobie rodowody choćby naszej obecnej „elity”…))
Austriacy robili wtedy dokładnie to samo „u siebie”, w tym też i w zachodniej Rusi (Londomeria, Galicja i inne takie „gminne księstewka” powstawały w cesarstwie jedno na drugim – dziel i się panosz, bryluj jak przystało na rasowca wśród kundli, których natworzyłeś ile wlazło (wcinka: przyjrzyj się polityce państwa utworzonego na terytorium Palestyny i odnieś ją do tego, co jego elity, tj rózne „filantropy” i „fundacje” np, promują wszedzie POZA jego granicami. Czy nie ten sam, prostacki schemat? No…)

Od tzw. Wiosny Ludów (1848) wszyscy trzej zaborcy zaczynali dostrzegać fakt nieuchronnie zbliżających się zmian geopolitycznych, a dokładniej: gdy po tych wszystkich (masońskich) przewrotach i rewolucjach („oddolnych”) zaczęła im drżeć ziemia pod „błękitnokrwistymi” stopami, zaczęli „na gwałt” szukać jakiegoś zabezpieczenia, asekuracji, planu „B” na wypadek wtopy ich „statusu quo” („wieczyste panowanie dane „directly” od Boga” (Boga wziętego / danego im przez …no właśnie… ale to nie o tym teraz…)) i ewentualnego powrotu do stanu z końca XVIIw na terenach Europy Środkowo-Wschodniej.

Ich największym koszmarem byłoby odrodzenie się niezależnej, skonfederowanej potęgi Polsko-Litewsko-Ruskiej z niedomkniętej niestety, bo przerwanej „w samą porę” (jak dla Moskwy przede wszystkim, ale mylą się grubo ci, którzy myslą, że jedynie dla niej…) Unii Hadziackiej (a do tego dokładnie dokumentu nawiazywały przecież hasła Powstania Styczniowego chociażby…).
Jak zatem przeszkodzić takim zamiarom i zabezpieczyć się na jak najdłużej, by zyskać czas?
Jak to, jak? Po staremu: podzielić i skłócić!
Do tego domieszać srebrniki, propagandę, systemową edukację i skuteczny, bezwzględny aparat represji.
Nie może się nie udać!
Niemieckojęzyczne (ale nie tylko one jak chodzi o „zachód”!) czarne głowy chcą w najgorszym wypadku mieć po drugiej stronie Polski swą kolonię, marionetkę, straszaka (no i mają po dziś dzień), a rosyjskie dwugłowe, czarne wrony-mutanty, bufor o durnowatej, śmiesznej nazwie, wyprany z pamięci co do własnych korzeni, a tym samym niezagrażający już pozycji „największego księstwa post-ruskiego”, wręcz przeciwnie: stwarzający dogodną pozycję wyjściową w przypadku potencjalnej, przyszłej, sprzyjającej sytuacji na kontynuację polityki panruskiej, a jeszcze dalej pansławiańskiej…

Polacy wyśmiali „prywiśle” z marszu i dogadywali się z opóźnioną nieco (przynajmniej wg w/w masona Konecznego…)) inteligencją ruską/ rusińską co do przyszłości nowej Rzeczypospolitej. Wspomniane powstanie styczniowe na swych sztandarach miało nie co innego, jak hasła i herb z czasów Niemirycza i Wyhowskiego.
Pomińmy już „szurski” wątek o roli masonów w wywołaniu tego powstania i jego oczywistych konsekwencjach dla jego uczestników, o wielkiej redukcji najwartościowszej elity polskiej i niemalże eliminacji do zera ruskiej, o tym kto do tego „pięknego samobójstwa” zachęcał i kto na nim „zageszefcił” najlepiej…. Pomińmy. Ci, co lubią logikę, wiedzą, ci co nie lubią… i tak nie zrozumieją. Zresztą: do czego im ta historia potrzebna w ogóle? Co kogo obchodzi Cezar czy Kleopatra? – jak to raczył mniej-więcej rzucić w tłum „przyszłej elity polin” premier pewnego państwa pustynnego, przemawiający na Uniwersytecie (!) Jagielońskim (bodajże)… Pomińmy.

Pomińmy i wróćmy do momentu, gdy szlachta polska, przekształcająca się powoli w inteligencję polską zaczęła w końcu rozumieć, że bez jej ruskiego odpowiednika i jego pomocy Rzeczpospolita NIGDY nie odrodzi się na tyle silna, by mogła znów samodzielnie decydować o sobie samej i mieć wpływ na region. Każda inna, okrojona wersja, wrzucona między Prusy a Moskwę, będzie co najwyżej marnym żartem politycznym w stylu „Królestwa Polskiego”, „Księstwa Warszawskiego”, „PRL’u” czy obecnej „Rzeczypospolitej Przyjaciół” (cytując głowę (!) państwa (polin)!)
Ruś i Polska to nic innego, jak dwie nogi jednego i tego samego organizmu!
Nie ma szans ani na podniesienie się z kolan, ani na dalsze, „normalne życie”, gdy jedną z tych nóg zeżre gangrena lub inny szlag trafi.
Ludzie połowy XIXw to rozumieli.
Niestety nie tylko oni. A może dokładniej: przede wszystkim nie tylko oni.
Druga (trzecia i czwarta i jeszcze parę by się znalazło) strona też to doskonale rozumiała.
Wiedziała, że taki rozwój sytuacji, takie myśli choćby w głowach Polaków i Rusinów to… A fee! BAHDZO NIEDOBHE jest!!
To trzeba było jak najszybciej przerwać!

Dobra, niech będzie, przypomniałem sobie książkę w której jest ten proces całkiem ładnie i składnie ujęty:
„Gente Rutheni, Natione Poloni” Adama Świątka.
Żeby jednak nie było tak „słodko”, to zaraz po lekturze Świątka zalecam stanowczo przeczytać np.:
„Lemkovyna – A history of the Lemko Region of the Carpathian Mountains in Central Europe” o.Joana Polianskiego (niestety tylko w j. angielskim z tego co wiem…) i zbalansować nieco poziom polonofilstwa zaczerpnięty z pierwszej pozycji, poziomem polonofobii (uzasadnionej wieloma faktami przytaczanymi przez autora) z drugiej…
Tak, pofatygowałem sie do półki, by przypomnieć sobie autorów. Nie dziękuj. Nie ma za co 2.

Dalej:
Na oficjalne wody „historii” wypływa wtedy nasza „sławna ukraina”. I to w odniesieniu nie do „dzikich pól gdzieś pod Krymem”, a jako… zamiennik, następca Rusi, Wielkiego Księstwa Ruskiego (!!!) (dla Prusaków i Austro-Madziarów) i odpowiednik „małorosji” (!) (dla Rosjan, którzy odrodzenia Rusi bali się znacznie bardziej niż pozaostała dwójka (i nie tylko…) – powody wspominałem powyżej)!

Od razu widać, że pomysł musiał urodzić się w jakimś zakutym, postbismarckowskim łbie, bo idę o zakład, że żaden Sławianin (nawet w 3/4 wypełniony mongolskim nasieniem) w najśmielszych swych mrzonkach, nie wpadłby na to, że jakikolwiek inny Sławianin, wiedzący przecież co to słowo oznacza sensu stricte, kiedykolwiek zgodzi się na taki potwarz!
Pisałem o „niepiśmiennych i pijanych” Kozakach? Pisałem!… A to tylko 100-150 lat różnicy…

Przy okazji Austriacy (ale nie tylko) rozdrabniają drobnicę jeszcze bardziej.
Pod koniec XIXw pojawiają się wśród odwiecznych RUSÓW / RUSINÓW / RUSKYCH LUDY (bo tylko i wyłącznie tak się nazywli i nazywani byli (i to jeszcze do końca II w.ś.!) ludzie w Karpatach) takie przezwiska jak „Łemkowie”, „Rusnacy”, „Bojkowie”, „Dolinianie”, „Pogórzanie” itd, itp.
Żeby było śmieszniej, to „Łemkowie” i „Rusnacy” to jedno i to samo, nawet wg autorów tych przezwisk, a różnicą jest jedynie narzucona w danej chwili linia graniczna między Polską a Słowacją (i tak to hula po dziś dzień…)…
Rozdrabnianie, ogłupianie, przezywanie, rozbijanie i lepienie „czegoś nowego”; „nowej”, „ukrainskiej” tym razem „misy na wymiociny” z materiału, który jeszcze niedawno stanowił WIELKĄ, ŚWIĘTĄ RUŚ i dalej jest przecież jedną i tą samą RUSKĄ „gliną”.
Ot i cała, „wielka”, czarna „filozofia”.

Z jednej strony ciężko uwierzyć, że to w ogóle się wydarzyło, a z drugiej trzeba przyznać, że dokonali niemożliwego, s…syny!
Jakby mogli, to by podzielili ludzi nawet w pojedyńczej rodzinie. Np na „tataków” i „mamaków” i ulepili z nich potem „debilaków” (a, przepraszam, pardon: w tym kierunku to przecież idzie, ba: zasuwa wręcz ku uciesze (jakże tymczasowej) jednej julki z drugim sebą..)…


Te trzy elementy (pieniądze, edukacja i aparat represji) sprzężone w jedno, sprawne narzędzie plus „pruska” dyscyplina i skuteczność, daje naprawdę niewyobrażalne możliwości i owocuje coraz to drastyczniejszymi, nieodwracalnymi, zdawać by się mogło, skutkami.
Z austriackich i pruskich uniwersytetów wypełzają „elity ukrainskości”. „Poeci”, „wierszokleci”, „dziennikarze”, „pisarze” i inni, suto posmarowani zazwyczaj i na krótko przypięci do odpowiednich lóż i sekt „architekci jutra” (a tak w nawiasie: ile trzeba wziąć, by słowo „obrzeże/skraj/rubież/zaścianek/zadupie” uznać za swoją i swoich dzieci „największą świętość”, klecić „poematy”, przepisywać historię, wtłaczać to w cały naród i bezceremonialnie podeptać, podetrzeć się nazwiskiem/nazwą „swych” Ojców i Matek??? Ile??? NO ILE, qrwa?!! No chyba, że..to SWYCH jest nie mnej nie więcej a w cudzy słowie ujętym bublem dla tubylców, bo jest się takim Rusinem jak z pasożyta żywiciel – wtedy wszystko staje się jakby wyraźniejsze, nie? Wtedy można wdrażać najdurniejsze slogany nawet. Tym bardziej, że daje to „prestiż, hajs i sławę”…)

Początkowo nieśmiało, jakby ze wstydem (no bo i jak inaczej? JAK INACZEJ??? – się was pytam!) dopisuje się w książkach i innych periodykach, do słów RUŚ i RUSKI/RUSIN ten głupawy dodatek „ukraina/ukrainiec”.
Następnie w kolejnych wydaniach obraca się „kota ogonem” i pisze „ukraina-Ruś”, „ukrainiec-RUSIN”.
Kolejny etap: „ukraina (Ruś) / ukrainec (Rusin)” i na początku XXw już pierwsze, chamskie, bezceremonialne i „samostijne” „ukraina/ukrainiec”.
Ot i mamy przepis na „duracką zupę dla skończonych kretynów i debili”, „dumnych” i „walecznych” obywateli „zadupia”!
No nie ma to tamto!
Jest powód do dumy i chwały jak sam s..syn!


Do tego czysty szowinizm prosto ze szkoły pruskiej, twarde pranie łba od niemowlęcia najlepiej, hajsy i blichtr dla „nowej elity” plus dalsze rozdrobnienie i poróżnienie, ale z jednowektorowym, „nowym”, „ukraińskim” celem:
1. niepodzielny rząd dusz dla kościoła unickiego (stąd pierwszymi i najgorliwszymi „dzikimi zadupiakami” z ochotą i werwą zostali „uczeni” hybrydy rzymsko-bizantyjskiej!) – skutek: pogłębienie podziału i konfliktu religijnego (prawosławie-katolicyzm-unia)
2.przydzielenie odpowiedniej „fuchy” odwiecznym, wewnętrznym czarnogłowym wrogom Sławian, a szczególnie Rusów, czyli chazarom (jestem w sumie prawie pewien, że to oni to wymyslili i uskuteczniali zresztą, a teraz stanowią bezkonkurencyjną i bezapelacyjną „elitę”, „kastę polityczno-kulturowo-biznesową” zadupia – widzimy to? Rozumiemy? Czy dalej ni chu chu?…)
3.podsycanie nienawiści międzynacyjnych (szczególnie rusińsko-polskich co finalnie zaowocowało „fenomenalnym” wręcz „wyśnionym” dla wszystkich pomysłodawców i realizatorów tego „projektu” Wołyniem, który na wieki postawił wielką, krwawą tamę przeciwko wszelkim próbom pojednania tych dwóch nacji i splamił przeokrutnie honor i karmę Rusinów (bo choć to był wyprany z fałd na mózgu, „zadupiacki” motłoch „ukraiński”, to jako świadomy Rusin czuję ten syf na karmie zbiorowej i jest mi niewyobrażalnie przykro i wstyd!).
4.dodatkowy podział Rusinów (po „Łemkach”, „Rusnakach”, „Dolinianach”, „Bojkach”itd. – jak wyżej) wg klucza „moskalofile” / „ukrofile” z małą domieszką „madziaronów” i jak mniemam ostre, bezpardonowe zamiecenie pod ten wielobarwny dywanik opcji najbardziej racjonalnej i historycznej, czyli „staroruskiej”…
5.można i trzeba by było wspomnieć/dodać wątek „długich, masonskich (bo jak inaczej?) łap londyńsko-rzymskich”, jakże „pomocnych” np w podżeganiu, szkoleniu (np taka zagwozdka: Krzywonos czy Connor?), zamachach, wczesnym terroryźmie, a potem przerzutach i zameldowaniu u siebie i w swoich koloniach WIĘKSZOŚCI z tych „wielkich gierojów zadupia” (od początków „projektu” po lata 50te XXw, a i później – o obecnych majdanach i tego co tam się wyprawia teraz nie wspominając…), ale… i tak jest już sporo tu nałożone jak na pojemność standardowej, szkolnie ociosanej głowy, więc… zostańmy przy tym, co mamy. Tym bardziej, że jakbyśmy zaczęli nakładać kolejne „siatki” na ten obrazek, to …zabrakłoby mi wordpressa prawdopodobnie.
6.powstają „czytelnie”, gazety, kluby „ukraińskie” i są , jako jedyne, „chołubione” i promowane przez austriackich zaborców (a potem IIwś i – to już wiemy co i jak oraz kto i co, prawda?)

To wszystko plus bezpruderyjna eliminacja wszelkich ruskich ośrodków myśli politycznej, aresztowania, zsyłki, ograniczanie dostępu do edukacji i pracy, prześladowania, obozy koncentracyjne podczas I wojny (Talerhoff), „ukraińskie sicze, oun’y ,upa, bandery ,szuchewycze”, gestapo, ss, itd. podczas II-giej, sprawiło, że z Rusi / Wielkiego Księstwa Ruskiego i Rusinów jako takich w pierwszej połowie XXw zostało jedynie około 1 miliona (!) ludzi w Karpatach („Zakarpacie/Podkarpacie”, „Ruś Preszowska”, „Łemkowszczyzna”), którzy oparli się „zabiegowi udupienia”…

Autorstwa Weltengeist – Praca własna, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=126736336

Potem przyszła, a raczej wjechała na rosyjskich, pardon: radzieckich już czołgach „czerwona chazaria” (kontynuacja, albo inaczej, dokładniej: druga ręka tego samego stwora (który jednak, jak i kapitał MA NARODOWOŚĆ, tylko nie można o niej mówić… Taka wolność słowa wg „antyfaszystowskich faszystów”!) i jego długoterminowego planu!) i pieknie wykorzystując wszystkich czerwono-czarnych durni (którzy najwyraźniej po to m.in. zostali „wykreowani” …) i ich „żołniersko-partyzancki (tfu!) dorobek”, wywłaszczyła i przesiedliła Rusinów z „Łemkowszczyzny” jak i dokręciła powstawanie „monolitów narodowych w socjoludach” (PRL, Słowacja i „republika ukraińska” itd.) w celu eliminacji „niewygodnych mniejszości” (bo taka akurat była „mądrość etapu) i na dzień dzisiejszy jest nas, Rusinów garstka!
Ale jesteśmy!
I będziemy!

Bolszewicka chazaria miała już za sobą skuteczne dokończenie „dzieła” rozpoczętego za caratu, czyli „przebrandowienie” wschodniej Rusi trwające „na bogato” i z „pełnym wachlarzem iście pustynnych, dzikich metod” od 1918 w (a jakże!) „ukraińską republikę rad”, którego punktem kulminacyjnym, gwoździem programu był masowy, zaplanowany, rytualny mord na milionach Rusinów zwany „hołodomorem”. (jak ktoś ma jakieś „ale” co do nazywania komuchów (i nie tylko) chazarami – odsyłam do książki Henryka Pająka „Chazarska Dzicz Panem Świata”. 4 tomy. Wiem, jest tam dużo rzeczy przekrzywionych, z którymi ja sam np. nie za badzo się zgadzam, ale przede wszystkim są listy nazwisk tego „czerwonego caratu” i wiele innych, wartościowych, a strasznie niewygodnych dla czarno-łbów wątków! Jak nie przeczytasz lub nie przesłuchasz, to stul japę jeden z drugim i ani się waż ją otwierać – taki przypisek ad hock!. Nie ma za co! Drobiazg!…)..

Na zachodzie, „na szczęście”, zakończyło się „tylko” odpowiedzialnością zbiorową za „cudnie” tu pasujące PR-owo bydlęce, zwyrolskie zachowania „gierojów zadupia” (pieknym, dodatkowym pretekstem było „zamordowanie” gen Swierczeskiego w Bieszczadach przez w/w „bojowników wypizdowa” – akurat w czasach, gdy „niekłaniający się kulom” stawał się coraz bardziej „niekłaniajacym się ” i „niewygodnym” dla chazarowierchuszki nowego, „polskiego państwa” – cóż za przypadek! Niesamowite!…) i wysiedleniem 140 tysięcy Rusinów z „polskich” Karpat na „ziemie odzyskane”.
W bydlęcych wagonach i razem z trzodą.
2-3 tygodnie drogi!
Z „przystankiem” w poniemieckim obozie pracy „Jaworzno” (tam np. „profilaktycznie” skrócono memu Dziadkowi życie o kilkanaście, a może i kilkadziesiąt lat, zapewniając mu „specjalność zakładu”, czyli „obicie całego z góry na dół, do fioletu”, co u 36ciolatka wkrótce zaowocowało „wodą w płucach”… Babci też nie dane mi było poznać. „Podróż” okazała się dla niej stanowczo zbyt „uciążliwa” i zmarła jeszcze wcześniej, przed Dziadkiem, osierocając 6tkę dzieci…Mam żal? Oczywiście, że mam! Do kogo? Nie do tych, co bili i pilnowali bynajmniej (to pionki, zwykłe prolstwo). Do tych, którzy to zaplanowali i wydali rozkazy!! I do tych, przez których / dzięki którym do tego doszło, do tych, którzy posłużyli za pretekst do tej haniebnej operacji swymi haniebnymi czynami! Do nich, do tych czerwonych, czerwono-czarnych i tych nad nimi, „bezbarwnych/nibyponadnarodowych” s…synów, MAM i BĘDĘ MIAŁ! Wystarczy?)

YA’AN – 47 – [#RUSYRAP, 2016] – POBIERZ WAV

Fakt, że Rusini (Karpaccy), szczególnie ci zachodni, czyli ci przezwani „Łemkami” (z których ja mam zaszczyt pochodzić) od początku tego wariactwa związanego z „ukrainą” stali twardo przy swej rusińskości i ani słyszeć nie chcieli o jakichś tam „zadupiach”, wręcz przeciwnie: od ponad pół-wiecza walczyli z tym poniżającym ludzki intelekt tworem, nie wspominając już ponownie o Talerhoffie, zsyłkach i mordach na nich dokonywanych w ramach tej i tak nieskutecznej na tych ziemiach „ukrainizacji”, nie miał tu najmniejszego znaczenia.
Podobnie jak to, że Rusini, w większości walczący w szeregach Armii Ludowej, jak i Czerwonej (tak, wierzyli w „komunę” i „jej ideały”, byli w końcu ludem pracującym…) pierwszych, przebijających się przez ich ziemie na zachód, „upowców” sami wyłapywali i odprowadzali na najbliższe posterunki MO! Wystarczyło zatem, zamist wysiedlać, rozdać po kilka karabinów Rusinom i nie byłoby ŻADNEGO upowca w Bieszczadach. Tym bardziej, że napewno znalazłoby się paru takich, którzy z nieskrywaną przyjemnością odwzajemniłoby z nawiązką wówczas te prawie 100 lat „hajdamaczenia”, donosów, przejmowania mienia, poniżania i ogólnie całej tej szerokorozumianej, po prostu chamskiej „ukrainizacji” RUSINÓW! Wystarczyło jedynie na to pozwolić. No, ale wtedy Rusini wciąż mieszkaliby w zwartej gruie na ziemiach swych Przodków…

Oczywiście zaraz ktoś wyskoczy mi tu z „sotnią Lemko”, Hryniem i takimi tam. Od razu spieszę z odpowiedzią: idź baranie i poczytaj o tej sotni! A potem wróć i przeproś! („Lemko” – propagandowa, celowo tak dobrana ksywa zwyrola spod Lwowa, a sam skład sotni to również 95% „zadupie i zadupiacy” z tamtych okolic i 5% wziętych, prawdopodobnie nocą i pod groźbą rozstrzelania w razie odmowy, Łemków. Ot i „łemkowska sotnia”. A jak mało, to weź i doczytaj sobie co ci „łemkowscy” sotniarze sami wypisywali w swych raportach z tego okresu i z tamtych rejonów. No weź, nie bądź pała i doczytaj!..
Co nie zmienia faktu, że PO rozpoczęciu „akcji wisła” więcej młodych Rusinów zdecydowało się na las. Woleli swój las, niż bydlęcy wagon, niepewną (szczególnie na świeżo po II w.ś!) „podróż” i obiecane, cudze pola! Dziwne? Niezrozumiałe? No dla ameb i kalek umysłowych z pewnością…Co zrobić?)

Rusinów z Rusi, z Karpat jak i najlepiej z powierzchni Ziemi trzeba się było pozbyć.
Koniec. Kropka.
Zatem wysiedlenie, rozlokowanie w taki sposób, by rodzina koło rodziny mieszkać nie mogła (najwyżej dwie łemkowskie rodziny na wieś i to po obu jej końcach najlepiej!), zarejestrowanie wszystkich jako „ukrainców” („dlaczego??” Hmmm…), zakaz nazywania się „łemkami”, czy tym bardziej „Rusinami”, szykany itd. Osobny temat…

W każdym razie tu krótki przekaz do czerwonych świń: g..no wam z tego wszystkiego wyszło (jak widzicie sami choćby po tym, co tu czytacie…)!

YA’AN – KARMA – [#RUSYRAP, 2016] – POBIERZ WAV

Nasi dziadowie śmiali się tym łażącym najpierw od chaty do chaty lub nawołującym z unickich ambon (przez co np masowe konwersje Rusinów z unii na prawosławie na przełomie wieków jak i w dwudziestoleciu międzywojennym!), zadupiackim durniom prosto w twarz na samą wzmiankę o propozycji przepoczwarzenia się z dumnych, odwiecznych Rusów w jakichś śmiesznych, wymyślonych przez półmózgów dla ćwierćmózgów „wypizdowców” (dosadniej, karczmowo zarzucając).
Jak czasami zamknę oczy, to niemalże widzę te komiczne scenki gdzieś na progach rusińskich chyż lub w wiejskiej, albo parafialnej świetlicy…

Jednak z biegiem lat ci łażący durnie, smarowani sowicie i zabezpieczani przez zaborców, stawali się już coraz bardziej pewni swego, nachalni, aż wreszcie uzbrojeni, niebezpieczni, wręcz śmiertelni dla normalnych, myślących Rusinów.
Niestety.
Ale i nawet wtedy Rusini w swej zdecydowanej większości woleli być Rusinami.
Warto chociażby poczytać o Rusi Zakarpackiej w dobie dwudziestolecia międzywojennego. Oficjalne wypociny smarują jak tylko mogą, co drugie zdanie, na bogato i do obrzygania po prostu tym słowem na „u”, ale statystyki i spisy ludności z tamtych czasów (też, jak się można domyślić, „podrasowane pod poprawność i mądrość etapu”) pokazują wyraźnie ile i kto pozostawał i pozostał RUSINEM…
Taki cytacik z książki „ukraiński Piemont. Ruś Zakarpacka w okresie autonomii 1938-39” np: „(…) Przywództwo Karpackiej ukrainy, a w pierwszym rzędzie premier Wołoszyn jest nastrojone bardziej proniemiecko niż Słowacy (…) Karpato-ukraińcy w SWEJ WIĘKSZOŚCI określają siebie, w tym nacjonaliści, RUSINAMI. W miarę możliwości UNIKAJĄ nazywania siebie „ukraińcami”(…)”
Tak jak pisałem: ksiażka ta (i inne, opisujące ten, ale nie tylko ten okres) notorycznie, zgodnie z linią wytyczoną w połowie XIXw (opisaną wyżej) „truje” historię nachalnym „sianiem ukrainy” co drugie zdanie, ale… dla ludzi myślących przy czytaniu jest to po prostu albo śmieszne, albo tanie, albo zakrawa na zaawansowaną schizofrenię autora. Wystarczy przeczytać ten cytat. I tak to mniej-więcej wygląda we WSZYSTKICH książkach „historycznych” kraju (prze)zwanego obraźliwie…
Ówcześni, nawet niepiśmienni chłopi ruscy doskonale to wiedzieli. A jak nie wiedzieli, to czuli w tym jakiś głupawy, a już napewno niemoralny „szwindel”…

A skoro oni czuli to te 100 i więcej lat temu, to trzeba mieć naprawdę grubo, pod sam sufit, naładowane kału w czaszkę, by oczekiwać, że my, Rusini zaczniemy nazywać się tak „sławnym” (tfu!) i „zacnym” (tfu!) „mianem” teraz, w XXIw!
Tfu po trzykroć!!
Byłoby to swoiste naplucie w twarz własnym Przodkom!
I to po wielokroć nawet: najpierw naszym wspólnym PraPraDziadom, a potem dodatkowo jeszcze naszym PraDziadom, którzy nie dali się złamać tej swołoczy ani pod zaborami, ani np. w Talerhoffie; naszym Dziadom żyjących w czasach siczy, upa, oun, ss, gestapo; pokoleniu, które przeżyło „akcję wisła” i Jaworzno (gdzie pomimo tego wszystkiego powyżej, zrównano ich z tą mierzwą cywilizacyjną!), następnie naszym Ojcom i Matkom, którzy pozostali RUSINAMI na ziemiach odzyskanych (dla nas „na cużyni”).
Nie wspominając już nawet o Rusinach na „ukraińskim” Zakarpaciu, gdzie od 1991 „ukrainizacja” jest tak uskuteczniana, że trzeba być naprawdę kompletnie ślepą amebą, by mówić tu o jakichś „europejskich standardach” „ukraińskiego” (obecnie) Kijowa i nie widzieć do czego to zmierza…
A więc nie, stanowcze i krótkie NIE. Ruś to Ruś, a Rusin to Rusin!
Zdrada, jakiej dopuścili się ci wszyscy, obrzezani z podstawowej logiki i zdrowego rozsądku (sławiańskiego zdrowo-myślenia) „ukraincy” była i jest ich zdradą i oni to za tę zdradę plus pohańbienie karmy Rodu bez wątpienia odpowiedzą przed Antenatami!

Nie mówię tu o ordynarnych ofiarach tego, trwającego już 7 pokoleń (7 – niczym biblijna klątwa…) eksperymentu inżynierii społecznej na całym narodzie.
Ci nieświadomi, rodzeni, wychowywani (a raczej masowo indoktrynowani i faszerowani tym szowinistycznym łajnem) i umierający jako „ukraińcy” i za „ukrainę” prości ludzie nie są aż tak winni temu wszystkiemu, jak ci, którzy mając dostęp do książek i wiedzy, nie korzystali z niej, nie próbowali/próbują niczego zmieniać lub (o zgrozo!) z premedytacją tkwili i rozbudowywali (kto? po co? w czyim interesie? za ile? itd. itp.) to pokraczne, haniebne, monstrum po to tylko, by teraz (znów) kąpać się we krwi (własnej i własnych dzieci krwi! – bo nie zleceniodawców i „architektów” przecież…) – brak słów…!
Nie chciałbym ich widzieć stojących przed naszymi, jakby nie było, wspólnymi RUSKIMI Przodkami. Bogami, Kniaziami, Bojarami, Wojownikami itd.!
A staną przed nimi na bank!
Wszyscy prędzej, czy później staniemy!
Nie zazdroszczę tego momentu „gierojom zadupia”, oj nie zazdroszczę…

YA’AN – SLAVA – [#RUSYRAP, 2016] – POBIERZ WAV

I na koniec chłopska logika: „ukraina”- kres cywilizacji i normalności, dzicz, zaścianek, zadupie, wypizdowo… – sama ta nazwa mówi wszystko i tłumaczy nijako całe to niepojęte dla normalnego człowieka uwielbienie do antyrycerskich, antyludzkich zboczeń i zwyrodnień, zwyrodnialców i bydlaków, których wyniesiono tam do rangi, tfu!, „bohaterów” tfu, „narodowych” i na takim to, nie przymierzając: gównianym fundamencie, wybudowano sobie, a raczej śniono/śni się o wybudowaniu „nacji/narodu”(!!!). Nazwa, bohaterowie, historia – pięknie się to w sumie „lepi” jedno do drugiego na tym poziomie. W koncu jakiś sens chociaż! No kto by to w ogóle pomyślał???

„Ukraina” – ok, może to i ma pozytywne skojarzenia, ale TYLKO I WYŁĄCZNIE w kontekście przyrody, natury, oderwania się od tej cyber-cywilizacji, anty-kultury, konsumencjonizmu korporacyjnego, zgiełku itd. To rozumiem. Takie „ukrainy” szanuję i do takich nawet mnie ciągnie coraz częściej i bardziej.
Ale na tym koniec. Stop. Basta!
Przerabianie tego określenia w „państwo” i, o zgrozo w „naród” jest po prostu żenadą.
Jest to PERFIDNE, OBRAŹLIWE i POŻAŁOWANIA GODNE.
Trzeba być skończonym durniem bez cienia chociażby szkoły w życiorysie (tak, nawet tej szablonowej, systemowej szkoły pozbawionej obecnie logiki i zdrowego myślenia!, nawet takiej „fabryki małp”!), by nazwać/przezwać siebie i swoje dzieci takim mianem i brnąć w to dalej, z pokolenia na pokolenie! Nie jestem w stanie tego pojąć! Nigdy nie byłem i nigdy już nie będę zapewne.

Rozumiem jako-tako niepiśmiennych chłopów galicyjskich, podolskich, wołyńskich itd. końca XIX w, którzy połknęli ten haczyk rozumując pewnie: „Co za różnica jak nas tam w tych swoich księgach parafialnych zapiszą? Byleby tylko się odpr…lili i żyć dali!”.
Rozumiem też poniekąd (ale nie tłumaczę, nie pochwalam ani tym bardziej nie akceptuję!) ich potomków, którzy łykali ten syf wymieszany z szowinistycznym kałem i marskistowską berbeluchom w „nowych” szkołach i pchali to dalej (nie zastanawiajac się najwyraźniej ANI SEKUNDY nad tak prostą sprawą, jak chociażby sama NAZWA tego ich „samostijnego kresu normalnych krain ludzkich”).
Rozumiem również i obecnego człowieka, zdeklarowanego jako naturysta, zwolennik dzikiej przyrody, odludek, dzikus, który chce taki, a nie inny żywot prowadzić gdzieś w lesie, w buszu jakimś, na jakimś odludziu (na ukrainie właśnie) i jest mu z tym dobrze. Wtedy tak, jak najbardziej, on wie, że jest „ukraińcem” (choćby i to odludzie było w Peru czy innym Kongo), wie co w zamian dostaje (wolność niczym „kozak”) i jakie jest jego miejsce (bez wnikania czy jest to lepsze, czy gorsze miejsce) w tym tzw cywilizowanym systemie (bez rozstrzygania, czy jest ten system dobry, czy nie – wiadomo, co o nim myslę ,ale nie zmienia to faktu, że w tym przypadku ktoś po prostu postradał zmysły po całości, a udaje „normalnego, systemowego, ucywilizowanego”).
To wszystko co wyżej i jeszcze parę: rozumiem!
Ale tu mówimy o nazwaniu, a raczej PRZEZWANIU takim określeniem historycznego państwa (RUSI) i ludzi, całej nacji o historycznych korzeniach (RUSINÓW) przy równoczesnym wpajaniu im, udawaniu, że są RÓWNYM, NORMALNYM podmiotem w stosunku do innych PAŃSTW z normalnymi, godnymi, historycznymi nazwami!!

Mało tego! Ci „zaściankowcy” (nosi mnie… Ale wciąż posługuję się jedynie synonimami ich własnej nazwy…) od dekad (a już szczególnie od 1991!) wciskają ludziom tak nieosiągalny poziom absurdu jak np. ten tu:
„(…) RUSINI (!!!) to nie naród, a mniejszość etniczna „wielkiego narodu” (tfu!) „ukrainy”. Zatem RUSINI to SEPARATYŚCI „ukrainy” (…)” (!!!!)
I to wszystko przy równoczesnym powoływaniu się od czasu do czasu, kiedy jest to im akurat potrzebne, na „rusińskie korzenie „wielkiego wypiz..dowa”” i szafowanie imionami RUSKICH Kniaziów, Bojarów, kronikarzy itd.
Nosz ja pierd…lę!!! No nie mogę inaczej po prostu!

Niech to wybrzmi raz jeszcze:
RUSINI, wg tych „zaklinaczy rzeczywistości”, to mniejszość etniczna „u(s)kraju(iny)”!!!
Słyszymy to??
Rozumiemy to??
Czytaliśmy to, co wyżej? Od samej góry?? Napewno?
Jeszcze raz: ROZUMIEMY CO TU SIĘ ODPR…ALA, czy trzeba czytać wszystko od początku raz jeszcze???
Jak trzeba, to trzeba!
To czytaj jeden z drugą RAZ JESZCZE, od początku. Czytaj i sto i tysiąc razy jak trzeba!
Aż w końcu dotrze do Ciebie ten jeden, malutki „promyk” zrozumienia podstawy podstaw!

Swoją drogą: taki mój mały, rusiński apel do Braci i Sióstr RUSINÓW: zróbmy jakieś „zebranie” (może być w byle stodole, adekwatnie do „poziomu podnoszonej kwestii”, ale jak bardzo komuś zależy na „docenieniu tematu”, to można się pokusić o jakieś „pod-zebranie” na Watrze lub na jednym z Kongresów Rusinów (Karpackich)) i wystosujmy w końcu oficjalną, zgodną ze standardami prawa międzynarodowego i UE, notę tudzież stwórzmy ustawę rusińską w duchu „samostanowienia narodów” odnośnie naszych „młodszych” (już bez dodatków pejoratywnych – te zostawmy ludziom inteligentnym do domysłu) „braci” i uznajmy ich, „ukrainców” za „NAJMŁODSZĄ, raczkującą dopiero MNIEJSZOŚĆ ETNICZNĄ wielkiego narodu RUSKIEGO”?
Damy radę?
Przyznajmy im, pal licho, nawet „narodowość” (próbując wstrzymać się od śmiechu wymawiając jej nazwę)….
Dajmy im to prawo oficjalnie i niech idą (delikatnie mówiąc) tą swoją „obrzeżną” (by nie powiedzieć wprost: „obrzezaną”) drogą. Niech…idą…
Byłoby to pokazanie i im i Światu o ile setek lat przerastamy ich zarówno historycznie jak i politycznie, tudzież cywilizacyjnie, ale też i w najnormalniejszym rozwoju ludzkim!
A jak im, to i „rOsjanom” też można od razu! Co tam?! Bądźmy ludźmi.
Może to choć ciut im pomoże, gdy już staną przed naszymi wspólnymi Antenatami…
Że też nikt z Białej Rusi jeszcze nie wpadł na taki pomysł… Przecież to szach-mat na tej planszy z warcabami…

I w jednym ciagu:
Tak, ja uważam, że mamy wspólnych, RUSKICH Antenatów.
Tak, uważam, że jesteśmy częścią jednego, RUSKIEGO narodu.
Tak, myślę, że każdy RUSIN jest mym Bratem.
I że każdy „ukrainiec”, „rosjanin”, czy „białorus” jest RUSINEM.
I że …jedynie „p*********ty” RUSIN nazwie się świadomie „ukraińcem”.

Ale skoro już jest i mu się to (pomimo wszystkie te słowa i akapity powyżej) „podoba”, to… NAJ TAK BUDE! Uznajmy ich naszą RUSIŃSKĄ/RUSKĄ mniejszością „etniczną”, albo i „narodową” (byleby się odczepili i byleby odgradzała nas solidna granica (dopóki nie zmądrzeją…)….

Za ostro? Nie wydaje mi się! Oni, „ukraińcy” przecież DOKŁADNIE tak samo myślą i tak samo, tylko GŁOŚNO (!), mówią o nas, RUSINACH, nieprawdaż???
I to od lat! No właśnie.
A to przecież nie jest dylemat nie do rozwiązania, typu „kto był pierwszy: jajo, czy kura?”
Tu jest WSZYSTKO proste i jasne, potwierdzone TYSIĄCAMI lat i SETKAMI dowodów!
Pierwsza była RUŚ i pierwsi byli RUSINI / RUSY / RUSCY! (chyba, że cofniemy się głębiej, do plemion, do Białych Chorwatów / Chrobatów / Harów – ale w tej „rozprawce” chodzi o pokazanie bezprecedensowej głupoty w obecnej propagandzie i nowomowie odnośnie Rusi i Rusinów)
Czego tu jeszcze brakuje? No CZEGO pytam????

Zatem Czy Rusini to osobny naród od „ukraińców” (ale nie tylko, bo i od „rosjan” też)? – ZDECYDOWANIE i PO TYSIĄCKROĆ TAK! (a osobiście: prędzej nazwałbym się już białoRUSEM czy wspomnianym wyżej Białym Chorwatem niż którymś z tych dwóch wynaturzeń o pokracznym przezwisku. To pewne!…)

Poza tym sklejmy w końcu fakty (mało ich powyżej??):
Skoro pierwszą, historycznie udowodnioną, organizacją ponadplemienną, państwową na terenach od Karpat (włącznie) po Don, od dzisiejszej Finlandii po Morze Czarne była RUŚ, a jej mieszkańcami RUSY/RUSINI/RUSCY, to KTO teraz jest NAJSTARSZYM, tzw. „wschodnim narodem sławiańskim”:
a) Rosja i Rosjanie – oficjalne przyjęcie tej nazwy w 1721 roku
b) Białoruś i Białorusini – końcówka XIX w / początki XX (1902r.) jako pierwsze przebłyski, a oficjalne państwo ogłoszone po raz pierwszy (na mniej niż krótko) w 1918 i potem dopiero po rozpadzie chazarosojuzu, oficjalnie w 1991! – ale przypominam: oni jedyni mają w swej nazwie prawdę Ruś! A że „biała”? to też prawda: Biała Ruś to inaczej „Ruś północna”. Była jeszcze Ruś Czarna i Ruś Czerwona – o tym kiedy indziej może…
c) „ukraina” i „ukraincy” – kiełkowanie i pierwsze „naciąganie faktów”/”przerabianie zaścianka w kraj” (jak podawałem wyżej) od 1848, „ukraińska republika ludowa” (1918), a oficjalne (można się kłócić wziąwszy pod uwagę, że nikt nie zagwarantował temu granic chociażby) „państwo” od 1991!
d) RUŚ (Karpacka) i RUSINI – okrojona do Karpat (jak dla mnie matecznika. Nie tylko Rusów zresztą…), ale wciąż, od pierwszych oficjalnych kronik (np Nestor) po DZIŚ DZIEŃ: RUŚ i RUSINI!!!
Kto tu jest jednym i tym samym od początku „oficjalnej historii”?
Kto tu jest NAJSTARSZYM narodem wschodniosławiańskim (skoro już go, a w sumie całą Sławię dzielimy jak tę, nieprzemierzając „babilońską pizzę”)?
Kto tu jest SEPARATYSTĄ, zdrajcą, przechrztą, odczepieńcem?
Czy coś jest tu „niejasne”? Nieścisłe? Nie trzyma się kupy? Jest a’logiczne?
Dla mnie nie. Bynajmniej.
Wręcz przeciwnie: „oficjalne pomyje” zwane dziś „edukacją i historią” wymieszane z „poprawnością polityczną” leżą tu i kwiczą.

Słyszysz ten kwik w końcu, jeden z drugą, czy dalej zielone łajno w uszach i tęczowy kloc przed oczami?? I ten wpojony „wstyd” przed „większymi państwami”, „proszenie się” o coś, co było, jest i będzie NASZE! Naszą tożsamość, którą oni przywłaszczyli, pozmieniali na jakieś cudactwa i teraz te cudactwa stawiają Światu na stole i mówią: To my! Dziedzice RUSI!! Tak jakby wszyscy Rusini, a zatem i Ruś była już martwa (o co się tak mocno starają od 1848 właśnie…)…
A RUŚ wciąż żyje!
W Tobie i we mnie!
I żyć będzie dopóki, dopóty żyje choćby JEDEN, ŚWIADOMY RUSIN!
Wystarczy Jeden!

Dlatego jest to dla nich wszystkich jak taka wielka szpila w samym środku oka!
Te Karpaty i ci Rusini!
Sytuacja jak w typowym pato-domu: Ojciec i Matka wepchnięci w kąt piwnicy (tu bardziej strych pasuje) i deptani, poniżani przez zdebilowaciałych, napchanych sterydami (przez kogo??) bachorów, którzy z jednej strony łaszą się i skamlą (czasami jeden przez drugiego), a potem używają reputacji i dorobku Rodzicieli, przeżerają i przepuszczają rentę Staruszków, a z drugiej strony trują, podtruwają, kopią i gnębią, by móc w końcu ogłosić Światu „ostateczne odejście ś.p. Rodziców” i na wieki wieków już przejąć wszystko jak swoje, rozszarpać, splugawić, przepić i wyrzygać…
Kto tak robi? Sławiańskie dzieci? Ruskie dzieci??? Niby tak. Na pierwszy rzut oka. Ale wg mnie ktoś te dzieci, nie tylko ruskie, ale wszystkie sławiańskie dzieci, zbałamucił, oszukał, „wyedukował” i pchnął tak przeciwko własnym Antenatom, jak i przeciwko sobie nawzajem (znany w biologii jest np taki pasożyt, co to potrafi przejąć kontrolę nad innym organizmem, np ślimakiem, mniejszym ptakiem itd i robić z nim, co mu się tam zechce, dopóki truchło jakoś funkcjonuje – warto poczytać. polecam…)…
Czujemy to, Rusini? Czy nie?
A może by tak zamiast klęczeć i jęczeć w tej piwnicy, wziąć stary, wypróbowany kabel od prodiża i przypomnieć bękartom gdzie ich miejsce i jaki ich ROD! Dla ich własnego dobra! A jak już oprzytomnieją, to odnaleźć i „pogadać” z tymi ich „nauczycielami” (z tym pasożytem!)…
Echhh… Marzenie…
Ale cóż warte życie bez marzeń?
I bez planu?
Szczególnie bez planu! Prawda czarnogłowe pastuchy?…

YA’AN – SEME NEBO – [#RUSYRAP, 2016] – Pobierz WAV/MP3

I skoro już wspomniałem o Kongesie Rusinów KARPACKICH, może od razu parę słów ode mnie odnośnie osobnego „narodu Rusinów Karpackich”, „czwartego narodu wschodniosławiańskiego”.
Można. Czemu nie?
W tej, kreowanej wewnętrznie (na historycznym terytorium Rusi) i na arenie międzynarodowej od końca I w.ś. począwszy, sytuacji nawet, tak po prawdzie TRZEBA
Zatem popieram.
Lepiej Rusini Karpaccy, niż „ukraińcy” lub „rosjanie”.
To na pewno!! Bez dwóch zdań!

Ale nie popadajmy też w głupotę, dając się spychać coraz dalej i dalej!
To nie my powinniśmy się starać o łaskawe miano „narodu wschodnio-sławiańskiego”! I to CZWARTEGO z rzędu, najmłodszego! No jakim cudem?? Rusini? Ruscy Ludy?? Gdzie masa naszych wiosek od niewiadomo nawet ilu setek lat ma w nazwie „ruskie/ruski/ruska”?? My mamy starać się i prosić o „narodowość”?
Lub też iść zgodnie z ich wolą i odcinać się od RUSI, od ziemi, korzeni, historii i Przodków naszych (!), tylko dlatego, że stworzono tam sobie teraz jakieś „fsiu-bziu”, którego nasi Antenaci nawet kijem dotykać nie chcieli (i CHWAŁA im za to!)? Odcinając się od tego, oddajemy im dobrowolnie całą naszą spuściznę narodowo-panstwową. O to im chodzi przecież! Plączą się tak mocno i gubią w tej podmiance i w tych swych „wywodach” głównie dlatego, że wciąż istniejemy i wciąż nazywamy się RUSINAMI! Nie możemy z tego rezygnować, bo tego dokładnie chcą! Chcą Łemków, Bojków, Rusnaków, Dolinian, marsjan, jupiterian – czegokolwiek, byleby tylko zniknęli RUSINI! Przecież to proste!
Zatem zamiast cofania się, proponuję kroki do przodu: RUSKA spuścizna historyczna należy się tym, którzy trwają przy swojej historycznej nazwie! Inni, skoro pozmieniali se imiona, to niech się od niej (i od nas!) odczepią raz na zawsze!
I co, że nas jest mało?
I co, że mieszkamy w Karpatach lub z nich pochodzimy?
I co, że Użhorod czy Krynica, to nie Kijów czy Moskwa?
CO Z TEGO, skoro MY TO RUSINI, RUSKY LUDE, a obecni mieszkańcy RUSKICH miast, to… „ukraincy” i „rosjanie”!
Zacznijmy w końcu patrzeć na nas jak na „ostatnich oclałych”, od których zależy to, czy Świat wróci w końcu do normalności, do prawdy, czy… cały świat zostanie „zadupiem” w końcu, a nasze dzieci pośmiewiskiem i popychadłami tych od „kręcenia tym cyrkiem dla bezobjawowo inteligentnych”…

Czego tu można nie rozumieć?

…czy „Niemcy Sudeccy” np to osobny naród od Niemiec? Hmmm.
Gdyby Niemcy „główne” („Deutschland” – też można by pogadać na ten „niemiecki” temat, ale dobra, w ramach przykładu nada się dość dobrze – zważywszy szczególnie, że cała ta pisanina adresowana jest w sumie do ludzi, umówmy się, raczej mało rozgarniętych, skoro w ogóle trzeba im to pisać/mówić…) „zwariowały nagle” i zdecydowały się na zmianę nazwy na powiedzmy, hmmm: „Umrisslinie” lub inne, dosadniejsze: „Arschdelwelt(hipotetycznie tylko, bo przecież nikt normalny by takiej zmiany tam nie wymyślił, a tym bardziej nie zaakceptował! Ani tam, ani nigdzie indziej w CYWILIZOWANYM Świecie!), to pewnie wówczas i tylko wówczas i Niemcy Sudeccy (i wszelcy inni, pozostający przy zdrowych zmysłach Niemcy zapewne) staraliby się o jak najszybsze uznanie siebie za osobny, niemający nic z tymi wariatami, naród.
Choć bardziej logiczne wydaje się, że robiliby wszystko, co w ich mocy, by jak najszybciej, jak najbardziej i jak natrwalej wyprostować i wyprowadzić z błędu „arschdelwelt’ców”. I by Świat jak najszybciej o tej durnocie pobratymców zapomniał…
Logiczne?
Dla mnie tak…

A tu mamy wprost odwrotnie do wszelkich normalnych zachowań (ale za to idealnie i logicznie lepiąco do „nowej nazwy” – to fakt!):
RUSINI to mniejszość etniczna „ukrainy”…” !!
Co za „abstrakcyjny abstrakt”!
Himalaje kretynizmu!
Schizofrenia zaawansowana!
Durnota i debilizm nieskończony i równych sobie nie mający! (przynajmniej żadne podobne mi do głowy nie przychodzą – a uwierz: znam wiele!)

LUB (bo nie uważam, by „plan” stworzyli skończeni durnie – wręcz przeciwnie: był on stworzony DLA durni, sprzedajnych wywłok, które miały pociągnąć za sobą w odmęty debilizmu cały naród!) CELOWY MANEWR i pułapka (z wyraźną domieszką prześmiewczej obrazy i pohańbienia oraz perfidnej, dobrze zaplanowanej, wielopoziomowej zemsty za …rozjechanie pewnego, przeklętego kaganatu przez RUSINA (Światosława) te kilkanaście wieków temu, a który to pastuszy kaganat coraz to wyraźniej zaczyna się nam tu ponownie wyłaniać z tego ich śmierdzącego, „gęstego cienia mgły”! Obecna „wojna rusko-ruska” (na początek!) ma najwyraźniej na celu wylanie kolejnych krwawych, rytualnych (jakże te pasożyty lubią takie jatki!) fundamentów pod ten ich „niebiański kur…wi dołek” i zarazem wyczyszczenie tego terenu ze „sławiańskiego bydła” raz na zawsze.(znów odsyłam m.in. do „Chazarskiej Dziczy” p. Henryka Pająka!…)…

Przykre. Ale…nie nieodwracalne!
I tego się czarnogłowe pastuchy WCIĄŻ boją.
Jak i tego, że na Świecie WCIĄŻ żyją ci „przeklęci” (dla nich) RUSINI!
Boją się, bo wiedzą, że nawet najwiekszy ugaszony pożar nie przestaje być zagrożeniem dopóty, dopóki tli się choć jedna, maleńka iskra!
A nas „tli się” jeszcze dobre kilkaset tysięcy! Rozrzuconych po całym Świecie…

No i to by było na tyle ode mnie.
Przynajmniej na dziś

YA’AN – Ne Daj Sia – #RUSYRAP, 2016

Może jeszcze taka w miarę krótka konkluzja, a w sumie to dwie konkluzje.

Pierwsza: Pozwolę sobie nie zgodzić się z zacnym profesorem i pisarzem Paulem, Robertem Magocsi wraz z gronem jego tak poprzedników jak i zwolenników/fanów co do jego/ich interpretacji Rusinów i Rusi Karpackiej jako zupełnie odrębnego narodu. Wg tej teorii miano Ruś i Rusini/Ruscy miałoby się wiązać bezpośrednio z prawosławiem i cerkwią, czyli symbolizować miałoby tylko przynależność do chrześcijaństwa obrządku wschodniego. Innymi słowy: „Rusin lub Ruś to niby synonimy Prawosławny”. Dlatego niby Rusini Karpaccy to „Rusini” tylko z nazwy, tylko „z wiary”, jaką przyjęł Włodzimierz i Ruś.
Cytat: „…owi chrześcijanie obrządku wschodniego zaczęli być nazywani przez innych – aż wreszcie sami zaczęli siebie tak nazywać – ludźmi ruskiej wiary albo po prostu Rusią […] Choć więc Ruś Kijowska ma ogromne znaczenie dla rozwoju ziem Europy Wschodniej, korzeni Rusi Karpackiej należy szukać przede wszystkim w samej Rusi Karpackiej […]”
(Pod Osłoną Gór. Dzieje Rusi Karpackiej i Karpatorusinów)
Bez sensu. Skoro Ruś stała się synonimem „wiary wschodniej”, a Ruscy / Rusini to inaczej po prostu „prawosławni”, to proszę mi wyjaśnić, dlaczego akurat Ruś stała się takim to fenomenalnym synonimem obrządku religijnego i jego wyznawców? Dlaczego nie samo potężne i bogate, cywilizacyjnie niby tak przodujące Bizancjum? Dlaczego prawosławni nie zostali nazwani i sami się nie nazwali „Grekami”?? Albo prawosławne carstwo Bułgarii? Było wcześniej. I było sławiańskie. Dlaczego „Bułgar” nie stał się synonimem „prawosławnego”? No i w końcu: dlaczego mamy nimy mieć Ruś Karpacką, bo „byli to prawosławni sławianie z Karpat”, a nie mamy np „Rusi Serbskiej”, „Rusi Rumuńskiej”, „Rusi Bułgarskiej”, „Rusi Greckiej” itd, itp? BEZ SENSU! Ruś Karpacka jest Rusią, a Rusini są Rusinami, gdyż i ta ziemia i ten lud identyfikował się / był częścią RUSI. Proste. Najwyraźniej zbyt proste, by to sobie normalnie uświadomić…

Druga: „Byłem, jestem i będę RUSINEM”, historycznie, logicznie i zdroworozsądkowo wiążę siebie i swój ród z historyczną Rusią.
NIGDY jednak nie zgodzę się na nazwanie mnie „ukraińcem” i na przepoczwarzenie RUSI w „ukrainę” jako taką w ogóle! Nawet stojąc zupełnie już sam naprzeciwko i sryliardom „zadupian i rubieżan” będę trwał przy RUSI i Antenatach!!
Poprę każdy wariant RUSKI z RUSIĄ w nazwie, byleby tylko nie zhańbić siebie i Rodu jakimkolwiek, najmniejszym choćby odpryskiem o nazwie, która została już wielokrotnie wyjaśniona powyżej! NIGDY!
KAŻDEGO Rusa / Ruskiego / Rusina (nieważne, czy karpackiego, wołyńskiego, nowogrodzkiego, riazańskiego, pskowskiego, charkowskiego, podolskiego, moskiewskiego, himaljaskiego, czy marsjańskiego!), który nazwie się Rusinem/Ruskim zawsze będę traktował jak Brata, a Rusina, który będzie próbował mi wciskać ten bełkot o „ruskich przodkach, korzeniach, „ale”…” będę traktował tak, jak potraktowaliby go (potraktują!) ci właśnie Przodkowie: jak człowieka nie wartego krzty szacunku i nieposiadającego krzty szacunku do samego siebie (patrz: nazwa) lub po prostu zdrajcę (świadomego lub nieświadomego – tych drugich można jeszcze ratować, tym pierwszym NA POHYBEL!)

I tu jeszcze fragment „sławetnego dyskursu” z bliższego, „łemkowskiego” podwórka; debaty pomiędzy Rusinami ze Stowarzyszenia Łemków a „ukraińcami” z tzw. „Zjednoczenia” tak jedynie zwanych zatem „Łemków”.
Wypowiedź jakże typowa i pseudo historyczna ówczesnego (2001) prezesa „związku niby łemków, ale jednak ukraińców” , Stefana Hładyka (ale można to śmiało podpiąć pod zdecydowaną większość dużo starszych jak i tych najnowszych „fikołków” oratorsko-populistycznych dla bezobjawowo inteligentnych):
„…(Rusini-Łemkowie) negują nasze wspólne związki z tradycją i kulturą RUSI Kijowskiej, współczesnej Ukrainy […] Opcja Rusińska jest tworzona sztucznie (???!!!) i jest w początkowej fazie (??????!!!!!!). Uważam więc, że nie warto wytrącać i tak szczupłych sił dla tworzenia (???!!!!) nowego (???!!!), czwartego wschodnio-słowiańskiego narodu […]”- czyż to nie zabawne samo w sobie: Rusini negują Ruś, ale wciąż się nazywają Rusinami! Walczą z „ukraińcami” od 1848 o to, by ich tak nazywać! Rusini i rusińskość (negujący Ruś wg „nielogicznej logiki” autora/ów tego typu „farmazonów”), są „tworem sztucznym, świeżym”, „wynalazkiem” jakimś…
Rusini.
Ci od Rusi.
Sztucznym wynalazkiem.
Rozumiemy to?
Za to „ukraińcy” z „ukrainy” to są tak naprawdę „Rusini”.
Tacy, wicie-rozumicie, „rusińscy jak nikt inny w galaktyce”, tylko, że …perfidnie i już w samej swej nazwie przekreślający tak Ruś jak i Rusińskość! Tak „rusińscy”, że nazwę se dopięli jaką se dopieli, a RUSINÓW nazywają se, proszę bardzo, „sztucznym tworem w początkowej fazie rozwoju„. Ukraińcy. „Pradawny naród”…
No przecież to „logiczne i składne” jak… No nie? Zgadzasz się? No właśnie…

Moja odpowiedź na to i temu podobne „wynurzenia”: Rusini byli, są i BĘDĄ Rusinami z RUSI!
Wy, „drodzy ukraińcy”, korzeni swego NOWEGO, SZTUCZNEGO, i co z tego, że PRZEROŚNIĘTEGO (póki co przynajmniej) TWORU szukać możecie i powinniście co najwyżej na wąskich pasach ziemi niczyjej, na obrzeżach RUSI, Rzeczypospolitej, Moskwy, Turcji czy innego Kongo. NA OBRZEŻACH, na kresach cywilizacji, zamieszkałych przez dzicz i warcholstwo wszelkiej maści, na „ukrainach” wszelakich. Tam są wasze, drodzy „ukraińcy” korzenie, wasze tradycje, wasze fundamenty, wasze ideały, bohaterowie, przodkowie itd.
I choćbyście się jeden przez drugą wysilali i gibali ze strony na stronę, to NIKOGO logicznie myślącego nie przekonacie, że jest inaczej!
I dodam jeszcze „ad vocem”: OBRZEŻA to ZDECYDOWANIE nie sam środek, samo SERCE SŁAWII, czyli… KARPATY!
Przynajmniej nie do czasu, kiedy choć jeden RUSIN chodzi po tej Ziemi! (wiemy to, „drogie” golemy i rozumiemy tak samo jak ci wasi marni liderzy i jeszcze marniejsi „architekci jutra” i stąd ta wasza „determinacja” w „ukrainizacji”, nie? NIC Z TEGO, „drogie” wydmuchy!)
Zatem ja RUSIN proszę jedynie najuprzejmniej i jak najbardziej logicznie, byście w końcu przestali wycierać se gęby NASZĄ RUSIĄ, manipulować i ogłupiać kolejne pokolenia, oraz pluć tym samym na pamięć naszych, RUSKICH Antenatów!
Ze swoimi, „ukraińskimi”, hajdamacko-banderowskimi gierojami, róbcie se co i jak tam chcecie (byle z dala od cywilizacji i normalnych, cywilizowanych osiedli i społeczeństw ludzkich!), ale od naszych sławiańskich, RUSIŃSKICH korzeni i Przodków weźcie i się łaskawie w końcu odpie… odczepcie się po prostu i tyle.
Tylko tyle.
Aż tyle!
Przynajmniej jak na teraz…

SLAVA RUSY Y RUSYNAM!
SLAVA WSIM SLAVIANAM!
WICZNAJA PAMIAT ANTENATAM!

-Y-
RUS / RUSYN / RUSIN
SLAVIANYN / SŁAWIANIN
7532 / 2023

Flaga RUSI (Karpackiej). Dla mnie najpiękniejsza flaga Świata! Domyślam się, że jej autorzy wiązali te barwy z niebem, czystością i krwią, ale jak dla mnie te 3 pansławiańskie barwy oddają najlepiej z wszelkich możliwych sposobów prasławiańską Wedę. W mojej interpretacji: NIEBIESKI – Prawia -Niebo, zajmuje pół flagi, gdyż jest najważniejsze: stamtąd przyszliśmy i tam idziemy! Nasi Antenaci oczekują nas tam!; BIAŁY – Jawia – czysta, biała karta życia, którą mamy wypełnić tak, by zasłużyć na Prawię. Mamy zdobyć Wedę, po jaką tu zostaliśmy zesłani i Sławę z jaką powinniśmy stąd odejść, zostawiając ją naszym potomnym jako pamiątkę po nas i pomocny drogowskaz dla nich!; CZERWONY – Nawia, Ziemia, Midgard, przesiąknięta krwią naszych sławnych Antenatów, ich i nasza koliba, którą zobowiązani jesteśmy szanować, strzec i bronić, w przeciwnym razie pochłonie nie tylko nasze doczesne ciało, które do niej należy, ale i ducha, który okaże się niegodzien wstąpić do Prawii!

Na sam koniec coś, co chodziło mi po głowie równie długo, jak cały ten „wpis”.
Herb Rusinów (Karpackich)
Ten, który został stworzony w dwudziestoleciu międzywojennym w ramach autonomicznej Rusi Karpackiej, części federacyjnej Republiki Czecho-Słowackiej, a następnie zaadoptowany i potwierdzony przez Kongres Rusinów Karpackich na początku XXIw., ten z „u’kraju-ńskimi” barwami pasków po lewej swej stronie, po prostu mnie ….odpycha, mdli i kojarzy się JAK NAJGORZEJ.
Rozumiem jak i dlaczego powstał, rozumiem ówczesną nadzieję, że może ta cała „ukraińskość”, jakoś przejdzie, może się to wyprostuje itd, rozumiem, że ówcześni za priorytet postawili samą, długo wyczekiwaną autonomię, niż dalsze udowadnianie koniom, że są koniami, a nie jakimiś tam jednorożcami wyczarowanymi przez tego, czy tamtego, niemieckojęzycznego „czarodzieja”, rozumiem to. Zamiast się kłócić, chcieli budować Ruś Karpacką. Zgodzili się na tę (nie powiem skąd, ale napewno nie ze sławiańszczyzny (!)) wziętą kombinację kolorów. Niech będzie. Były ważniejsze rzeczy do zrobienia, niż kłótnia o herb. Rozumiem.
Ale dlaczego zostało to przyklepane w XXIw, kiedy wiemy już doskonale z kim, jak i o co walczymy?? Tego to już zrozumieć, wybaczcie, nie potrafię!
To jak pomaganie złodziejowi w piłowaniu kłódki na NASZEJ własnej bramie. Głupota.

Więc, by nie rozwijać wątku za bardzo (może zrobię osobnego posta na ten tylko temat? może….), postanowiłem zrobić w końcu porządek z tym „zgniło-sinym” (dobrze, że nie przyklepano od razu wersji „czerwono-czarnej” swoją drogą…), pustynnym tworem i proponuję coś, co jest i sławiańskie (!) i historyczne i legendarno-mityczne i logicznie wytłumaczalne – po prostu normalne, wzbudzające (jak dla mnie przynajmniej) szacunek (zamiast kojarzyć się jedynie z tym, co najgorsze nas (i sąsiadów naszych!) spotkało, z tym wszystkim, co zostało opisane wyżej!)

Mój wariant wraz opisem:

Moja wersja herbu Rusinów (Karpackich).
Biało-czerwona szachownica plus czerwony niedźwiedź na niebieskim tle. Dlaczego?
Kolorystyka – czysto panslawistyczna, zgodna z flagą Rusi Karpackiej. Niebieski (Niebo, Prawia), Biały (Świat realny, Jawia), Czerwony (Ziemia naszych Przodków, ich (ale i nasza) krew za nią przelana)
Biało-czerwona szachownica – Pomieszanie, powiązanie przeszłości z teraźniejszością, szacunku i pamięci o Antenatach z honorem i dumą żyjących obecnie itd. Poza tym ukłon w stronę starych kronik i legend, a mianowicie: powyższe mapy, kroniki i podania historyczne (Nestor, ale nie tylko) plus legendy i mity – wszystko to wskazuje na plemię Białych (północnych) Chorwatów jako pierwotnych, sławiańskich mieszkańców Karpat, naszych przodków. Obecni Chorwaci (Czerwoni – południowi) są, wg ich legend potomkami drużyn 5ciu braci i 2óch sióstr, które w VIIw. wyszły z Karpat, z Białej Chorwacji, dotarły nad Adriatyk, pokonały Awarów i założyły tam obecną Chorwację. Szchownica (z rozpoczynającym ją czerwonym kwadratem) jest wg jednej z ich legend wspomnieniem właśnie tego podziału, a zarazem pokrewieństwa obu odłamów Chorwatów (*druga legenda mówi o wygranej grze w szachy uwięzionego w Wenecji króla Chorwacji, Drzislava z tamtejszym dożą Pietro II Orseolo w Xw.). Zatem sławiańska mitologia, legendy, ale i „oficjalna” nauka, historia, kroniki, a i sam język!… Dlatego właśnie „chorwacka” szachownica, ale rozpoczynająca się od białego (Biała Chorwacja) pola. Rozłożona w ośmiu pasach (8 – nieskończoność, powtarzalność, ale i trwanie, pamięć)
Niedźwiedź – zgodnie z obecnym herbem, ta sama symbolika Pana Gór, ale i również majestyczność, siła, powaga. Odsyłam też dodatkowo do sławiańskich podań o niedźwiedziach, do legend o Welesie itd, itp. Czerwony, bo ta część Rusi była częścią południową, Czerwoną (również fakt historyczny)
Niebieskie tło – Niebo, Wyraj, Nawia, Dom Naszych Antenatów itd.
Wszystko to razem daje mocny i jednoznacznie sławiański, związany historycznie i mitycznie w jedną całość, symbol godny Rusina, SŁAWIANINA z Karpat!
Y44N 2023
Karpacka Ruś – Herb – Carphatian Ruthenia – Coat of Arms – 2023 – Jan „YA’AN” Dziamba (projekt), Marek „MARK_ES” Szklarz (wykonanie grafiki)
Karpacka Ruś – Herb – Carphatian Ruthenia – Coat of Arms – 2023 – Jan „YA’AN” Dziamba (projekt), Marek „MARK_ES” Szklarz (wykonanie grafiki)

A tu inne warianty, jakie „rodziły” się w trakcie prac nad herbem.
Pod rozwagę brałem głównie tło za Niedźwiedziem (białe też miałoby sens: Czerwona Ruś na byłej, Białej Chorwacji np…) i/lub podmiankę szachownicy na 8 biało-czerwonych pasów (również symbolizujących zarówno przemieszanie/powiązanie/więź Jawii z Nawią, teraźniejszości z przeszłością, pamięć, krew, honor itd. w liczbie symbolizującej nieskończoność (8 pasków) i nawiązującą do wielu innych rzeczy, od zodiaku począwszy (po 12 białych i 12 czerwonych kwadratów)…

PS 1: Odnośnie „mojej teorii” o Karpatach, jako po potopowo-resetowym „Mateczniku Rusów” (choć ja idę dalej: Sławian! – mam nadzieję i ten, długo chodzący już za mną wątek, przelać kiedyś na „internety”… Pożyjemy – zobaczymy…).
Pozwolę se tu wrzucić takie wyrywki z „wyśmiewanej” przez „mainstream” „Księgi Welesa” (Zestaw tabliczek drewnianych z wyrytym „nieznanym pismem”. Datowane na bliżej nieokreślone, wczesne wieki „średniowiecza” (co czyni je najstarszym zabytkiem literatury zachowanej z doby pogańskiej), odnalezione podczas rewolucji bolszewickiej w jednym z dworków książęcych gdzieś w okolicach Charkowa przez oficera białej armii, wywiezionych na zachód i następnie rozszyfrowanych i przetłumaczonych w latach 50-60tych).
Dla jednych falsyfikat (wiadomo dla których), dla innych „Biblia Sławian”. Dla mnie „ciekawy materiał”.
Oto kilka cytatów:
„(…) Rzekł Swarog do Arii. kiedy go stworzył: „Tworzę Was z moich palców i będą o was mówić, żeście synami Swaroga”(…)”
„(…)Jesteśmy ludem Ariów, co przyszli z aryjskich ziem do owej krainy(…)”
„(…)Wszyscy pochodzimy od Arii (…) Od rzeki Ra [Wołga] po Dniepr i Góry KARPACKIE rozciąga się nasza dzierżawa, rządzona przez Ojców Rodów, na wiecach wybieranych(…)”
„(…)wybieraliśmy do rady swoich starców z każdego rodu. Według takiego prawa żyliśmy dziesiątki wieków. Zapomnieliśmy o tym, tak jak i o tym, że żyjące dziś oddzielnie rody i plemiona (…) to w istocie wszystko Rusowie (…) Nie powinniśmy dzielić się (…) bo od tego największe nieszczęścia na Ruś spadają.(…)”
„(…)Kiedy Czech poszedł na zachód ze swoimi wojami, ruszył w ślad za nim Chorwat (…) Kij zaś w Kijowie zamieszkał (…) dzięki niemu powstała Ruś(…)”
„(…)Chorwat i Czech odeszli w inne strony, my zaś osiedliliśmy się u KARPACKICH GÓR. (…) Zaczęło się inne życie, inne związki rodów(…)”
„(…)I tak między Rusami nastało rozbicie i odosobnienie (…) W czasach Ojca Arii byliśmy jednym ,wielkim Rodem. A po jego śmierci trzech synów podzieliło naród na trzy plemiona(…) w końcu są już dziesiątki plemion(…)”
„(…)Powinniśmy składać w ofierze plony naszych trudów, zboża, mleko i inne tłuszcze (…) w dzień Jaryły i święto Krasnej Góry. To ostatnie czynimy na pamiątkę GÓR KARPACKICH. Nasze plemię zwano wtedy Karpanami. A kiedy zamieszkaliśmy w lasach, zwano nas Drewlanami, zaś od pól Polanami(…)”
„(…)Ruscy Bogowie nie żądają ofiar ludzkich ani zwierzęcych, przyjmują jedynie płody ziemi, owoce, kwiaty i ziarna, mleko SURICĘ na ziołach uwarzoną i miody, lecz nigdy żywego ptaka, czy rybę(…)”
„(…)Wszak tysiąc trzysta lat (!) po KARPACKIM (!!!) Wyjsciu przyszedł na nas Askold złoczyńca(…)”
„(…)owa ziemia nie przeżyła jeszcze tak obmierzłej, grabieżczej wojny. Odeszliśmy do KARPAT (…) i tam też napadały na nas złe ludy. Dlatego dziś my, Rusowie, opiewamy chwałę tamtych dni w pieśniach o naszych Ojcach(…)”
„(…)Odpowiadamy Wszech Matce (Sławie), że będziemy bronić naszej ziemi lepiej niż Wenedzi, którzy poszli na zachód Słońca i tam uprawiają pola dla wroga, w obcą wiarę wyznają, bo cudzymi są poddanymi (…). Wróćcie na nasze ziemie, Wenedzi, w stepy dawne (…) jak w dniach odejścia z Pięciorzecza i Siedmiorzecza, które nam odebrali Dasowi (…)”
„(…)Oto Ojciec Aria idzie przed nami i Kij wiedzie Ruś, i Czech prowadzi swoje plemiona, i CHorwat swoich Chorwatów. Zdobywamy dla nich ziemie, bośmy wnukami Bogów(…)”
„(…)I odeszli z Kijem, Czechem i Chorwatem, trzema synami Arii, szukać innej ziemi. I tak powstał ród Sławian, który trwa do dzisiaj. (…) Wcześniej mieszkał lud Sławian w górach wysokich, tam ziemię orał i pasł owce na bujnych halach(…)”

YA’AN – VATRA – [#RUSYRAP, 2016] – Pobierz WAV

Do tego mam jeszcze różne inne „rozkminy”… Np co do pierwszych „zwiadowców” ze „wschodniego Rzymu”, którzy to przeszli przez Karpaty i obdarzyli Sławian (Morawian) pismem…
Przeszli, czy zasiedzieli się w Karpatach, gdzie nauczyli się mówić „po ludzku” jak i czytać głagolicę i runy, po to by nastepnie zlepić to z „greką” i stworzyć „pośrednią” bukwicę?
A ostatecznie, pod płaszczykiem „nowej, lepszej wiary” przekupić górę, omotać środek i zniewolić dół.
Na początek.
Potem podzielić i zwaśnić jednych z drugimi, by w końcu, powoli, do dziś dnia, niewolić, grabić, rabować i, jak widzimy coraz wyraźniej, wytępiać do ostatniego wszystkich Sławian…
Tak tylko pytam…

No i język Rusinów (Karpackich). Nasza BESIDA…
Polacy w dwudziestoleciu międzywojennym określali ją np „starolechickim”…
Rozumiemy wszystkich niemalże Sławian, a i oni, jak się postarają, to i nas rozumieją. Pomimo „ewolucji” ich „odgałęzień” od tzw „starosłowiańskiego”.
Pomyślmy: ich „gałęzie” „ewoluowały”, zmieniały się, „rozwijały” tak, że teraz jeden z drugim mogą pogadać co najwyżej …po angielsku lub niemiecku…
My siedzieliśmy spokojnie, od wieków, w Karpatach. „Zapomniani i niechciani”. W świętym spokoju zwanym „zacofaniem”. Ale „zacofanie” oznacza też minimalizm zmian…
Oczywiście teraz, po IIwś i „powszechnej edukacji”, darze od „komuny”, a po normalnemu „maszynce do prania głów proletariatu, tak by mógł on odczytać plakaty propagandowe i tańczyć tak jak zarządcy chcą” (trochę nie wyszło, tak jak z masowym internetem – miecz jest dobry, ale…obusieczny… Oczywiście w rękach kogoś, kto zaczyna rozumieć co to i jak się tym można posłużyć w swoim, a nie „arcykapłana/arcyksięcia” interesie…), Rusini „wykształceni” w różnych szkołach różnych państw (Polska, Słowacja, „ukraina”, Chorwacja, Serbia, Rumunia, Węgry) mają już ich naleciałości i różnią się nieco jedni od drugich w „besidzie”, ale i tak jest to o „wieki mniej” niż u w/w sąsiadów, Sławian.
My wciąż jeszcze ich jako-tako rozumiemy, oni nas również, ale już siebie nawzajem nie…
Co to może oznaczać? Hmmmm.
Ciekawe, nie?

YA’AN – BESIDA – [#RUSYRAP, 2016] – Pobierz WAV/MP3

PS 2: Pewnie ktoś, kto przeczyta i jako-tako chociaż zrozumie, że nie chodzi mi tu o dopiekanie zwykłym, prostym ludziom, czy tym bardziej „promowanie kremlowskiej propagandy” (jeśli ktoś przeczytał wszystko, co napisałem i rzuci mi tu tego typu hasłem, to od ręki zalecam natychmiastową wizytę w okolicznej masarni w celu nabycia mózgu, jakiegokolwiek…); raz jeszcze: jeśli ktoś zatem spyta standardowo: Co więc robić? Jak to wszystko odkręcić, naprawić?
Nie wiem.
Nikt dokładnie nie wie, ale napewno zacząłbym (pomijając oczywistą oczywistość, czyli odsunięcie od władzy wszystkich umoczonych i niepewnych (czyli wszystkich. Nie tylko na Rusi bynajmniej…)); zacząłbym od kompleksowej, a nawet i przymusowej reedukacji wszystkich Rusinów, jacy przebywają obecnie na planecie Ziemia, a szczególnie na terenie (wciąż jeszcze) Polski!
Jeśli się tego nie zrobi, to… ci sami, którzy zmienili Rusinów w „ukraińców” (a teraz ich wykrwawiają!), zamienią „ukrainskimi” rękami (pewnie uzbrojonymi znów jak onegdaj…), Polaków w „polińców” i będą rządzić tym tworem od Bałtyku po Odessę topornym wręcz, a sprawdzonym po tysiąckroć sposobem: „ukrainiec” będzie pilnował i trzymał w ryzach „polińca” na zachodzie, a „poliniec” będzie robił to samo „ukraińcowi” gdzieś na wschodzie, przy równoczesnym, stałym straszeniu jednych drugimi i obiecywaniu/pokazywaniu „pieknej, nowoczesnej przyszłości, gwarantowanej tylko i wyłącznie taką ,a nie inną formą władzy”… Proste jak walenie w bęben z psiej skóry…
A potem, za te kilka pokoleń, oficjalnie wyśmieje się oba te twory (co, jak widać chociażby tu: jest dziecinnie wręcz proste), pokaże ich głupotę i debilizm, obrzydzając do reszty takie dziedzictwo i tak głupich przodków, którzy na to pozwolili do tego stadium, że pomieszane, skundlone, sławiańskie niedobitki same poproszą o sterylizację lub przechrzczenie na jakąś normalniejszą, godniejszą pod-rasę…
Wtedy nic już kompletnie nie będzie stało na drodze do oficjalnego, wielkiego powrotu na arenę dziejów „kaganatu nad kaganatami” (jeśli ci umknął mały szczególik u samego niemalże początku tego „wypracowania”, to rzuć raz jeszcze, proszę ja Ciebie bardzo, okiem na pierwszą i drugą z prezentowanych tu mapek i zerknij co to tam za państewko, o którym NIC ci na „historii” nie powiedzieli, gnieździ się „niewinnie” w południowo-wschodnich „ukrainach” Rusi. Potem poczytaj, poszperaj po internetach na temat tego „państewka” i być może coś się zacznie Ci jakoś tam powoli w głowie układać…Nie obiecuję, ale szansa jest…)
Taki jest „plan” wg mnie…
Wcale nie aż tak zagmatwany,jak widać…
Wręcz przeciwnie: prosty, by nie rzec banalny. A skuteczny tylko i wyłącznie dlatego, że rozłożony na pokolenia… Powolne gotowanie żaby…

YA’AN – DOM WARIATÓW – [#LECHYRUS, 2022] – Pobierz WAV/MP3

PS 3: Dlaczego tak wyzywam „ukraińców”?
Nie wyzywam.
Posługuję się jedynie zamiennikami i synonimami wynikającymi bezpośrednio z danego słowa.

(…)określenie dawne, o genezie prasłowiańskiej, ale zarazem określenie, które przeszło długi ciąg zmian semantycznych. Jego podstawa etymologiczna to psł. * krajina ‘kraniec, granica, skraj, brzeg’, ‘pograniczny pas ziemi, okolica, kraj’, będąca derywatem sufi ksalnym od psł. * krajь (< psł. * krojiƟ) ‘nacięcie, zacięcie, odcinek, okrawek’, ‘granica’, ‘kraniec, skraj, brzeg’, ‘obszar pograniczny, objęty granicami’ (SEJP III: 46–47). Od XV w. w języku staropolskim kraina oznacza ‘brzeg, skraj, granicę’(…)” – Poradnik Językowy

Jeśli ma to jakieś „nieprzyjemne skojarzenia”, to… nie ja przecież wymysliłem to słowo i nie ja przezwałem nim tych ludzi więc nie ja powinienem ich tu w jakikolwiek sposób przepraszać!
Ja jedynie zamiast „skraj”, „obrzeże”, „kres”, „rubież” czy „ukraina”, używam tu i ówdzie synonimu znaczącego dokładnie to samo, ale nieco bardziej, przyznaję, grubiańskiego.
Cóż z tego? Synonim to synonim.
Ja problemu nie widzę.
A jak ktoś widzi, no to… trzeba by było albo wymazać te synonimy z języka / języków sławiańskich (co, o dziwo!, ma chyba miejsce, bo „ciekawe” rzeczy mi się wyświetliły, jak wpisałem „znaczenie słowa ukraina” – wszystko na nowo! Nie wiem, czy od 2022, czy zaczęto już wcześniej, ale „idzie pięknie”! My tu sobie gadu-gadu, a tam chłopaki i dziewczyny od nowomowy z orwelowskiego „ministerstwa języka”, działają pełną parą! By znaleźć prawdę, nawet przy takiej oczywistej (dla nas jeszcze przynajmniej) pierdole, trzeba naprawdę sporo zakładek „przelecieć”. Nieźle, towarzysze i towarzyszki. Naprawdę nieźle! Jestem zaskoczony. Chwila nieuwagi i…proszę: 1984 pełną gębą!!), albo pójść w końcu po rozum do głowy i przestać się samemu obrażać, powróciwszy np do swej normalnej, kulturalnej i historycznej nazwy lub wymyśliwszy se normalniejszą, nową (jeśli taka wola). W czym problem? ? ?
Jest jeszcze oczywiście opcja trzecia, czyli pogodzić się z takim nieprzyjemnym mianem, dorobić se do niego jakąś nową, ładniejszą formułkę i żyć jakby „nigdy nic”. Też można (i jak widać jest to opcja mocno wdrażana póki co…).
Zatem raz jeszcze: ja nie wyzywam, ja po prostu używam synonimów. A to nie jest ani fałszowaniem rzeczywistości, ani przekręcaniem faktów, ani tym bardziej jakimś tam przestępstwem, czy innym czynem karalnym. Nie w normalnych czasach i wśród normalnych ludzi przynajmniej…
A że galopująca nowomowa próbuje wszystko „zaczarować po swojemu”, no to niech próbuje. Co mi do niej. A tym bardziej co jej do mnie?? (poza tym, że nie zatrzymując tego szaleństwa teraz, skazujemy kolejne pokolenia na turbo-debilizm i, no cóż, techno-korpo faszyzm w skali, o jakiej ani Hitlerowi, ani Stalinowi, ani tym bardziej dzisiejszym „julkom i sebkom” nawet nie śni…)

YA’AN – PUŁAPKA – [#LECHYRUS, 2022] – Pobierz WAV/MP3

PS 4: Jakie jest moje zdanie na temat Rosji?
Pewnie to interesuje najbardziej większość ameb, które nawet jak przeczytały wszystko, to i tak nie zrozumiały niczego…
Zatem odpowiem: takie samo jak na temat „zadupia”, „małorosji”, „noworosji”, „białorusi” czy innego, niepodległego „kosowa”, czyli: Sztuczny twór stworzony w celu realizacji planu i sterowany przez tych samych, którzy odpowiedzialni są za m.in. stan i poziom gnojówki w tzw. „umysłach” obecnych „ameb”, które używając np określenia „ruska onuca” nie mają nawet zasr…nego cienia pojęcia co to Ruś, a co to rosja (ku zadowoleniu twórców planu). Wytłumaczyłem? To super.
Dla tych chcących nieco bardziej wnikliwej „analizy” polecam chwilę zadumy nad wspominanym gdzieś wyżej „godłem rosji”, jej „roli na wschodzie” plus wygooglowanie (mało tego, ale zawsze coś) nurtu „staroruskiego” (w oficjalnym obiegu) lub wgłębienie się, o zgrozo, w tzw „alternatywną historię Świata”, a dokładniej w jej sławiański, a dokładniej ruski dział, w którym z kolei znaleźć wypada kilka teorii odnośnie carów (…)…
Dodatkowym pytaniem bieżączkowym dzisiejszych, bezobjawowych inteligentów będzie napewno: Jak widzisz zatem obecny konflikt na „ukrainie”? Kogo popierasz?
O boszzzze, julka! seba! dajcie spokój!
Po pierwsze znów: od razu widać, że nie przeczytaliście tego co wyżej. Lub przeczytaliście, ale NIC nie zrozumieliście….
Nikogo nie popieram.
Szkoda mi ruskich/rusińskich, nieświadomych chłopaków wsadzonych po raz kolejny do kabalistycznej maszynki do mielenia sławiańskiego mięsa.
Jeszcze bardziej żal mi cywili, dzieci…
Jest to niezmiernie przykre dla mnie, jako człowieka, jako Sławianina, jako Rusina.
Nie mam nic przeciwko zmieleniu się tych, którzy świadomie wierzą w czerwoną gwiazdę lub czerwono-czarne widły. Ci fanatycy i ich mocodawcy niech się mielą jak najbardziej. Byleby tylko gdzieś na jakimś „wypiz…owie”, na jakiejś prawdziwej „ukrainie” właśnie, z dala od ludzi!
Byłby to jak najlepszy „prezent” dla normalnych, prawdziwych dzieci tego Nieba i tej Ziemi!
Ale niestety ludzkie istoty są od lat, od wieków tak oczadzone tym gęstym, śmierdzącym, pustynnym dymem, że same włażą w maszynkę, bez jakiegoś specjalnie wielkiego wpychania nawet.
A wystarczyłoby tylko posłuchać chociażby Mickiewicza i …”(…) posprzątać swój dom, dzieci (…)”, począwszy od posprzątania w swojej głowie najlepiej…

YA’AN – MAPA – [#LECHYRUS, 2022] – Pobierz WAV/MP3

PS 5: Jak widzę przyszłość?
Dwojako.
Albo tak jak powyżej, czarno, czerwono-czarno i „obozowo”, albo… normalnie, po ludzku, po sławiańsku, tak jak to powinno zawsze wyglądać. Czas jaki potrzebowały czarne łby na to, co mamy tu i teraz, to 7 pokoleń (jak chodzi o Ruś).
Jeśli pojawiłby się w końcu ktoś normalny na „planszy”, to wystarczyłoby mu 1, góra 2 pokolenia, by każdy, skalany „zadupiactwem”, Rusin spuszczał głowę na wzmiankę o ostatnich 175 latach…
Spuszczał, ale i zaraz podnosił, bo nie ma nic bardziej cennego w życiu tak człowieka, jak i narodu jak nauka i wyciąganie prawidłowych, zdrowych wniosków z popełnionych błędów i porażek!
TO i tylko to kształtuje charakter.
Mocny i honorowy charakter!
Sukcesy i same „usłane różami czerwone chodniki”, nawet najtwardszy charakter sprowadzą, prędzej niż później, wprost do szamba!

Zatem: reedukacja, powrót do źródła, do własnych korzeni, przebłaganie Antenatów i odzyskanie „mocy Rodu”, pochylenie się nad błędami, przeprosiny dla wszystkich skrzywdzonych, pogodzenie zamiast wyparcia, powrót do punktu, gdzie się wszystko ucięło (np. Unia Hadziacka), a stamtąd już dalsza, wspólna i świetlana przyszłość w ramach Rzeczypospolitej Wielu Narodów! (rządzonych przez obywateli tych narodów i opierających swą egzystencję o wspólne, dobrosąsiedzkie, zdrowe, rodzinne stosunki z sąsiadami! – po prostu NORMALNOŚĆ, PRAWDA (!!), SZACUNEK ( w tym przede wszystkim szacunek do samego siebie i swoich Przodków!), JEDNOŚĆ W RÓŻNORODNOŚCI tradycji i kultur, zamiast… no właśnie: zamiast szykowanego ad hock, szytego grubymi, krwawymi nićmi, transhumanistycznego turbo-auschwitz z „bohaterami” typu takie, czy inne, pozbawione nawet śladu ludzkiej duszy, bydle bez cienia honoru!)
Tak to widzę.
A Ty?

SLAVA / SŁAWA
-Y-

I ostatni, zasugerowany mi przez znajomych i rodzinę dopisek:
Oświadczam wszem i wobec, że NIGDY nie miałem, nie mam i nie zamierzam mieć jakichś myśli tudzież prób samobójczych, dziwnych, niewyjaśnionych zniknięć bez kontaktu z najbliższymi (zawsze i wszędzie można się ze mną skontaktować a i ja zawsze i wszędzie odbieram telefon, oddzwaniam w jak najszybszym czasie lub odpisuję!), przedawkowań (nie ćpam), przepić (nie piję), czy utonięć (nie pływam w jeziorach lub innych otwartych akwenach. Nie gdy jestem sam przynajmniej. Zapewniam!). Samochód też mam regularnie serwisowany i sprawny (jakby co)
Innymi słowy: jakby ktoś tam wpadł na „genialny” pomysł z serii tych promowanych oficjalnie przez chociażby szefa pewnych służb specjalnych w pewnym „cywilizowanym i spełniającym wszelkie standardy europejskie” kraju, to ja uprzejmie INFORMUJĘ, że …nie zamierzam się zabijać lub „znikać” za tę banalną i dziecinnie prostą prawdę, którą pozwoliłem se w końcu wyłożyć na niniejszym blogu. (Skoro przez te 150 lat nikt jakoś na nią najwyraźniej „nie wpadł”. Co za „przypadek” zapewne…)
Pozdrawiam
YA’AN
2023

Dodaj komentarz