„JAK PRZETRWAĆ DO JUTRA?”
Pogubione myśli młodego chłopaka.
Porozrzucane w głowie jak przerzuty raka.
Co ma robić powiedz, w stadzie białych owiec
owca czarna taka jak czarna tabaka,
jak afgański haszysz. Pytasz: O czym marzysz?
Jeambo, o czym śnisz? Co się jutro zdarzy?
– Wiesz co się zdarzy? – Nic, Mała. Kompletnie nic.
A nadzieja cała jest jak na wietrze liść
wirujący w kółko, obracający się
raz tą, raz tą połówką. – On oszukuje mnie!
On powoduje, że w chuja robię sam siebie.
Okłamuję ich,kłamstwo serwuję dla ciebie.
Nie pogubić się w tak ciasnym niebie
naprawdę ciężko jest. Ląduję na glebie.
W zarzyganym chlewie. O chińskiej zupie, chlebie.
Jutra niepewien. Myśli chore plewię,
jak chwasty wyrywam. Odwracam się za siebie
i odkrywam, że znów przegrywam.
Swoją twarz ukrywam pod tysiącem masek.
Zdruzgotana psycha jakbym codzień sypał kwasem.
Gubię się w kłamstwach cały czas, nie czasem.
Wciąż szukam lekarstwa i przeglądam prasę.
Spierdoliłem studia, mam chujową pracę,
minimalną płacę. Życie jak woda
przelewa sie przez palce, jak rzygi w umywalce
na Lisiej po imprezie. Mówisz: Walcz! – Walczę
jak o piłkę Pele. Chciałbym ci pokazać
jak zdobywam cele. Chciałbym ci powtarzać
słowo: Kocham! razy wiele. Chciałbym, żeby nas
cały czas otaczali prawdziwi przyjaciele.
Być przy tobie na okrągło, nie tylko w niedziele.
Chciałbym dać ci wszystko, lecz mam tak niewiele:
Przejarane płuco i takie duperele
jak segregator rymów i ciało, raczej szkielet.
Kilka marnych nagrań, świksy za fotelem.
Zagrzybione myśli, skropione eterem.
Przewładzoną głowę i kontakt z dilerem.
Dwa Okocim Mocne i kilka nalewek
stojących w rogu kuchni pustych butelek.
Fastrackera z komputerem, spodnie z XL.
Metr siedem-jeden, astmę i próchnicę zębów,
dwa, trzy dobre ruchy i tysiące błędów.
Autobusy miejskie, kilka słabych skrętów.
Klimaty menelskie i kilka koncertów…
dorobek lat pięciu Hip-Hopowego grania:
Piąta demówka, domowe nagrania.
Zero floty, niskie loty i kłopoty dorastania.
Pogubiony sens, długi seks i pytania!
To wszystko co mam, to wszystko co jest moje!
Miasta w których gram z Kearneyem we dwoje.
ZDS sztandar – rymowe naboje!
Zamazane plany na sceniczne podboje.
Układ Słoneczny? – Grunt niebezpieczny – Stoję!
Pierwszy raz się boję, Mała o nas Troje.
Budzę się i kroję przedwczorajszy chleb,
skacowany łeb – wstaje nowy dzień
zimowy w Zielonej. Chińskie, błyskawiczne
gówno z makaronem i do 18 w sklepie –
pięć stów zarobione, sześć za wynajęcie! –
Nie mam, Mała sił. Patrzę w tył. W tym momencie
nie widzę już nic tylko pył na zakręcie.
I proszę cię nie pytaj co z tobą, mną, co będzie.
Spierdoliłem wszystko. Tonę we własnym wstręcie.
I kolejny dzień jak popiół po skręcie.
Mistrz Ya’an na fullendzie – topię się jak łódka.
Powiedz mi co będzie, powiedz jak dotrwać do jutra,
malutka?!
I w kieliszku wódka, kolejna noc niekrótka.
Sztuczne antidotum na stres i życie w smutkach.
W mieszkaniu ludzi grupka. I tak przez te miesiące.
Alkohol. palenie – Moje 2000!
Goor’u, Joker wiedzą: Blade moje słońce!
Pierwszy zaczynam codzień, ostatni kończę.
Kładę się o piątej. Już tracę wątek.
Gdzie koniec, początek, gdzie stary porządek.
Gdy wszystko było proste. LCK klimaty
i życie beztroskie. Gdzie te dni gdy moc
Jeambo czuł calą noc większą niż moce boskie?
Dziś tamte drogi to ścieżki wąskie,
a twarde podłoża to grunty grząskie.
Realia? – Szorstkie! I walka o przeżycie.
Jak Kearney mawiał kiedyś: „Skazani na gnicie”
Nie mam żadnych szans na legalne odbicie.
Na lepsze życie, picie i na swój własny kąt.
Nie mam, Mała, szans żeby wyrwać nas stąd.
Teraz wiem już ile błędów rodzi jeden mały błąd.
Czekam na sąd i ogień piekielny!
A każdy dzień kolejny – Ty tego nie zrozumiesz!
– jest coraz bardziej chwiejny. Nowe rysy na rozumie.
Sam już nie wiem w sumie o co toczy się ta gra.
I czy to będzie prawda kiedy przełożę słowa
i jak Kearney powiem tak: Teraz tylko Ty i Ja!
– Historia nader smutna. jedno wiem napewno:
Razem łatwiej było by przetrwać nam do jutra,
przetrzymać do jutra, Malutka!
sł.: Mistrz Ya’an, Zielona Góra 01.02.2000