000 – JAK PRZETRWAĆ DO JUTRA

„JAK PRZETRWAĆ DO JUTRA?”

Pogubione myśli młodego chłopaka.

Porozrzucane w głowie jak przerzuty raka.

Co ma robić powiedz, w stadzie białych owiec

owca czarna taka jak czarna tabaka,

jak afgański haszysz. Pytasz: O czym marzysz?

Jeambo, o czym śnisz? Co się jutro zdarzy?

– Wiesz co się zdarzy? – Nic, Mała. Kompletnie nic.

A nadzieja cała jest jak na wietrze liść

wirujący w kółko, obracający się

raz tą, raz tą połówką. – On oszukuje mnie!

On powoduje, że w chuja robię sam siebie.

Okłamuję ich,kłamstwo serwuję dla ciebie.

Nie pogubić się w tak ciasnym niebie

naprawdę ciężko jest. Ląduję na glebie.

W zarzyganym chlewie. O chińskiej zupie, chlebie.

Jutra niepewien. Myśli chore plewię,

jak chwasty wyrywam. Odwracam się za siebie

i odkrywam, że znów przegrywam.

Swoją twarz ukrywam pod tysiącem masek.

Zdruzgotana psycha jakbym codzień sypał kwasem.

Gubię się w kłamstwach cały czas, nie czasem.

Wciąż szukam lekarstwa i przeglądam prasę.

Spierdoliłem studia, mam chujową pracę,

minimalną płacę. Życie jak woda

przelewa sie przez palce, jak rzygi w umywalce

na Lisiej po imprezie. Mówisz: Walcz! – Walczę

jak o piłkę Pele. Chciałbym ci pokazać

jak zdobywam cele. Chciałbym ci powtarzać

słowo: Kocham! razy wiele. Chciałbym, żeby nas

cały czas otaczali prawdziwi przyjaciele.

Być przy tobie na okrągło, nie tylko w niedziele.

Chciałbym dać ci wszystko, lecz mam tak niewiele:

Przejarane płuco i takie duperele

jak segregator rymów i ciało, raczej szkielet.

Kilka marnych nagrań, świksy za fotelem.

Zagrzybione myśli, skropione eterem.

Przewładzoną głowę i kontakt z dilerem.

Dwa Okocim Mocne i kilka nalewek

stojących w rogu kuchni pustych butelek.

Fastrackera z komputerem, spodnie z XL.

Metr siedem-jeden, astmę i próchnicę zębów,

dwa, trzy dobre ruchy i tysiące błędów.

Autobusy miejskie, kilka słabych skrętów.

Klimaty menelskie i kilka koncertów…

dorobek lat pięciu Hip-Hopowego grania:

Piąta demówka, domowe nagrania.

Zero floty, niskie loty i kłopoty dorastania.

Pogubiony sens, długi seks i pytania!

To wszystko co mam, to wszystko co jest moje!

Miasta w których gram z Kearneyem we dwoje.

ZDS sztandar – rymowe naboje!

Zamazane plany na sceniczne podboje.

Układ Słoneczny? – Grunt niebezpieczny – Stoję!

Pierwszy raz się boję, Mała o nas Troje.

Budzę się i kroję przedwczorajszy chleb,

skacowany łeb – wstaje nowy dzień

zimowy w Zielonej. Chińskie, błyskawiczne

gówno z makaronem i do 18 w sklepie –

pięć stów zarobione, sześć za wynajęcie! –

Nie mam, Mała sił. Patrzę w tył. W tym momencie

nie widzę już nic tylko pył na zakręcie.

I proszę cię nie pytaj co z tobą, mną, co będzie.

Spierdoliłem wszystko. Tonę we własnym wstręcie.

I kolejny dzień jak popiół po skręcie.

Mistrz Ya’an na fullendzie – topię się jak łódka.

Powiedz mi co będzie, powiedz jak dotrwać do jutra,

malutka?!

I w kieliszku wódka, kolejna noc niekrótka.

Sztuczne antidotum na stres i życie w smutkach.

W mieszkaniu ludzi grupka. I tak przez te miesiące.

Alkohol. palenie – Moje 2000!

Goor’u, Joker wiedzą: Blade moje słońce!

Pierwszy zaczynam codzień, ostatni kończę.

Kładę się o piątej. Już tracę wątek.

Gdzie koniec, początek, gdzie stary porządek.

Gdy wszystko było proste. LCK klimaty

i życie beztroskie. Gdzie te dni gdy moc

Jeambo czuł calą noc większą niż moce boskie?

Dziś tamte drogi to ścieżki wąskie,

a twarde podłoża to grunty grząskie.

Realia? – Szorstkie! I walka o przeżycie.

Jak Kearney mawiał kiedyś: „Skazani na gnicie”

Nie mam żadnych szans na legalne odbicie.

Na lepsze życie, picie i na swój własny kąt.

Nie mam, Mała, szans żeby wyrwać nas stąd.

Teraz wiem już ile błędów rodzi jeden mały błąd.

Czekam na sąd i ogień piekielny!

A każdy dzień kolejny – Ty tego nie zrozumiesz!

– jest coraz bardziej chwiejny. Nowe rysy na rozumie.

Sam już nie wiem w sumie o co toczy się ta gra.

I czy to będzie prawda kiedy przełożę słowa

i jak Kearney powiem tak: Teraz tylko Ty i Ja!

Historia nader smutna. jedno wiem napewno:

Razem łatwiej było by przetrwać nam do jutra,

przetrzymać do jutra, Malutka!

sł.: Mistrz Ya’an, Zielona Góra 01.02.2000

Dodaj komentarz