No i stało się.
Szał macicy i płacz euroentuzjastów zmieszany (nie wstrząśnięty) z wiarą w lepsze jutro Brytyjczyków.
Przyznam osobiście, że nie wierzyłem, by „elyta” pozwoliła na odłączenie się UK od jednego z głównych filarów NWO. Byłem przekonany, że będzie to taka sama farsa jak głosowanie na eurowizji czy referendum o niepodległość Szkocji, czyli: „głosowanie głosowaniem, a wyniki to już zostawcie nam. Wróćcie do domu, włączcie telewizor, a my już wam tam wszystko ładnie wyjaśnimy…”.
No, ale jednak stało się. Chyba moje pierwsze wybory, w których głos pokrył się z wynikiem.
I co teraz? Nic. Zacznie się straszenie i maksymalne utrudnianie życia na wszelkie możliwe sposoby i ze wszelkich istniejących „komisji europejskich”. Jeszcze sporo wody przepłynie przez La’Manche zanim UK rzeczywiście odcumuje.
Skutki? „pewnie wszystkich wygonią, poobcinają socjal i zabiorą mieszkania”. Z pewnością. A potem siądą i będą płakać, bo raczej nie widzę tu chętnych do housekeepingu, cleanerki i fizycznej pracy w ogóle – za bardzo się przyzwyczaili do „manageringu tanią siłą roboczą”. Co do socjalu i ograniczenia dostepu do rynku pracy to się zgodzę, ale ograniczenie nie oznacza całkowitej blokady. Zresztą: to są sprawy, że tak powiem, „przyziemne”, do których, jakie by nie były, „mięsna maszyna” zawsze się przyzwyczai. W końcu życie tak w UE jak i w Mozambiku to ciągła sinusoida, a jakoś i tu i tu homo sapiens sapią i żyją dalej…
Mnie bardziej interesuje to, dlaczego „elyta” pozwoliła na opublikowanie takiego wyniku. To jest ciekawe. Przecież wiadomo, że zaraz po tym wróci sprawa Szkocji, Kraju Basków itd. jednym słowem: demontaż. Demontaż tak zawzięcie budowanej komuny nwo i powrót do normalności, czyli w idealizowanej wersji: równouprawnienie i normalna wymiana handlowa, a w rzeczywistości: silniejszy narzuca warunki słabszemu i doi (czyli to samo co w UE, tylko bez maski „wspólnego dobra” i z szansą na lepsze warunki dla sprytniejszych, aczkolwiek mniejszych narodów)
No i dlaczego? Ano dlatego, że okazało się, iż UE nie zdołała wyrobić się z planem, ludziska zaczęli się temu wszystkiemu przyglądać za bardzo, no i kilka etapów planu trzeba przeskoczyć, a to z kolei wiąże się z tym, że zniecierpliwiona, a jednocześnie otwierająca oczy „masa mięsa” może nagle wyrwać się spod kontroli i niechcący rozpieprzyć wszystko totalnie. To jedyny „blady strach” każdej „elyty” w każdym systemie…
Nie chciałbym być strasznym „pesymistą i spiskowcem”, ale Anglicy od kilku stuleci mają bardzo wyraźną cechę: zachowują się tak, jakby wiedzieli o tym, co reżyser ma w planach na kilka następnych scen. A tylko ślepiec nie dostrzega, że cała akcja zmierza do appogeum w postaci IIIgo Kociołka Światowego. Walec znów przetoczy się przez Europę. Jak już przejedzie trasę od Pirenejów po Moskwę, to wtedy… Matuszka Rosija roztoczy opiekę i pocieszy biednych i jak zwykle najbardziej wykrwawionych Słowian po jednej stronie, a po drugiej Anglia, Niemcy i Francja założą Unię i Organizację (Ligę) Narodów jeszcze bardziej Zjednoczonych, przypomną o Prawach Człowieka i zapewnią, że tym razem to to już wszystko będzie działało. I będzie. Do czasu nastepnej bańki i krachu finansowego, który wymazać może jedynie… walec.
Nie mniej jednak: w całym tym szaleństwie jest metoda i szansa. Szansa dla ludzi i narodów. Jeśli w końcu zaczniemy myśleć, a nie zwalać to na telewizor, to być może uda się w końcu wyrwać z tego błędnego koła. Bo jakby nie było: „elyta” sama do walca nie wsiądzie i nim nie pojedzie. Ani Rotschild ani Rockefeller czy inny Soros sami tego nie zrobią. No i to jest przykre. Dla nich. Bo jak już udało by się raz wrócić do normalności to okazałoby się, że nie ma w niej miejsca na lichwiarskie klany pasożytów i manipulatorów, a 1 równa się 1, a nie 1+2.6-30%…
