WIARA & RELIGIA

Kwestia (lub nawet: kwestie) religii i wiary jako takie nurtują mnie od kiedy tylko pamiętam. Od najmłodszych lat przygladałem się majestatycznym ikonostasom i malowidłom na sufitach i ścianach Cerkwi (tak, tak, „jestem prawosławny”, lub bardziej adekwatnie urodziłem się w rodzinie kultywującej obrządek wschodni, bizantyjski lub jeszcze trafniej, jeśli chodzi o ostatnie wieki: moskiewski). Moja generacja oraz pokolenie moich rodziców (że o poprzednich nie wspomnę) charakteryzuje się dość dużym stopniem religijności i konserwatyzmu religijnego. Nie do przesady, ale jednak jest to znacznie bardziej zauważalne niż np. w obecnym Kościele Katolickim, który od dobrych kilkudziesięciu lat walczy o „każdą duszę”, a dusz tych z roku na rok coraz więcej mu ubywa w związku z postepującą laicyzacją „nowoczesnych” społeczeństw (skutki przegrywanej „wojny” z konkurencją, tj masonami …) oraz sporej częstotliwości „unowocześnień” samego obrządku dokonywanych praktycznie co sobór i nie tylko (co kilkadziesiąt lub najwyżej kilkaset lat zmieniało/zmienia się to lub tamto…) no i oczywiście wszechobecnym rozpasaniem (szczególnie seksualnym) „książąt” kościelnych.
Niemniej jednak wracając do tematu: regularne wizyty w Cerkwi, lekcje religii w szkole (głównie religii katolickiej), przeczytany stary testament w wieku 8-9 lat (nowy okazał się nudny bo znany z kazań i lekcji religii :)), zaawansowana i bardzo ostro przebiegająca astma, która zdominowała całe moje dzieciństwo (od 6stego miesiąca do około 14stego roku życia) (obecnie wszystko się ustabilizowało i zgodnie z wszelkimi informacjami zbiera siły by wrócić i mnie wykończyć po 60tce 🙂 ) – to wszystko połączone z fascynacją historią Świata i książkami  (nauczyłem się czytać w wieku 6ściu lat na książeczkach z wojennej serii „Tygrys” pisanych drobną, „gazetową” czcionką, wychwalających głównie bohaterstwo niezwyciężonej Armii Czerwonej i jej sprzymierzeńców – przeczytałem ich setki… 🙂 ) oraz wiekiem buntu młodzieńczego, który spędziłem głównie na słuchaniu, naśladowaniu (moda) oraz  przyswajaniu tekstów (w miarę ówczesnych możliwości i dzięki polskim tłumaczeniom) zespołów najpierw rock’n’rollowych, potem rockowych i heavy-metalowych, następnie death i black metalowych (w wieku 16-17lat stopniowo zlazłem w skali „ciężkości” z black-death-metalu przez hardcore i rapcore do rapu. Ale wciąż lubię sobie wrzucić do odtwarzacza Gunsów czy Metallicę – Cannibal Corpse, Napalm Death, Tiamat lub Samael zostawiam raczej jako „ciekawostki z przeszłości” przy rozmowach o gustach muzycznych…), to plus książki z gatunku sci-fi i horror, kolejne 18ście lat przemysleń, kilka lat „zgłębiania” teorii spiskowych (książki, filmy, programy, artykuły itp), tematyki wczesnych „herezji” (szczególnie: Katarzy, Arianie, Gnostycy itp.) oraz ostatnia „zajawka” Słowianami (bynajmniej nie zainspirowana Donatanem czy cyckami Cleo (nie ujmując niczego z wdzięków w/w słowianki) 🙂 – zacząłem się interesować swymi korzeniami na dłuugo zanim Donatan odkrył, że jest producentem muzycznym i że jest w stanie wcisnąć akordeon w hiphopowy beat, a całość ozdobić rapem Sokoła czy też wspomnianymi urokami młodej wokalistki 🙂 ) połączona z ponowną analizą Biblii (włącznie z NT – wrzuciłem wszystko na CD w formie audiobooka bo czas mnie strasznie goni :)) i czytanej właśnie Księgi Mormona (mam kolegę Szkota-Mormona, z którym lubię rozmawiać na tematy religijne więc postanowiłem przeczytać tę ich „wyrocznię” by wiedzieć z kim i o czym rozmawiam :)) – Wszystko to, plus jeszcze sporo innych wątków i sytuacji sprawiło, że już w wieku 15-16stu lat zakwestionowałem wszelkie pompowane mi odgórnie wartości (głównie propaganda w TV) i religijne definicje świata (zarówno doczesnego jak i tego drugiego).
A to z kolei zaowocowało tym, że mam obecnie, w swojej trzydziestoparoletniej głowie niezły chaos.
Ale nie ma tego złego bo jak wiadomo: „na początku był chaos”. 🙂

Ok, skoro już mniej-więcej wprowadziłem zainteresowanych moimi Wolnymi Myślami (tj: dość pogmatwanym bełkotem kogoś, kto, jak widać powyżej, ma wyrazny problem z precyzyjnym formułowaniem zdan i wciąż musi wrzucać w ich środek dopełnienia, które strasznie wytrącają z wątku 🙂 ) w skrócone meandry mojej bazy merytorycznej i tzw. „źródeł wiedzy”,  przejdę zatem do samej kwestii wiary i religii widzianej z mojej perspektywy:

Wiara.
Fajna i bardzo pomocna w życiu sprawa. Myślę, że wręcz niezbędna. Wiara w siebie, w jutro, w realizację celów i marzeń. Wiara w kogoś lub coś. Może być w Boga, w Bogów, w Naturę lub Kosmos. Bez wiary nie jesteśmy w stanie iść w przód (na dłuższą metę) bo otaczający nas Świat okryty jest zbyt wieloma tajemnicami i zjawiskami/rzeczami , których znaczenia i mechanizmów działania po prostu nie pojmujemy. By żyć i wciąż się rozwijać potrzebujemy odpowiedzi na otaczające nas pytania. W przypadku gdy nauka i racjonalizm nie nadążają z dostarczaniem w/w odpowiedzi (ba, często jedna odpowiedź niesie za sobą kolejne trzy pytania…) Wiara jest czymś, co tymczasowo (bo nawet tysiące lat to wciąż tylko czas…) pomaga nam „przeskoczyć” nad jakimś zagadnieniem/problemem/zjawiskiem i pójść dalej (a jak się coś potem w danej kwestii wyjaśni to się do niej wróci i poprawi w księgach 😉 ).
W odniesieniu do religijnych zagadnienień „Życia wiecznego”, Wiara jest tez nieocenioną wrecz pomocą „dydaktyczna”, dzięki której człowiek łatwiej godzi się z koniecznością odejścia z tego Świata i pozostawienia swego ciała w formie nawozu dla planety Ziemi zamykając tym samym cykl reprodukcji (za to, że jemy i pijemy też zostaniemy zjedzeni i wypici…) – bez względu na wszelkie dywagacje odnośnie duszy i jej dalszego bytu, które to dywagacje i tak nie zmieniają faktu, że czujemy się „nieswojo” myśląc o trumnie i robakach czy też piecu i popiele, prawda?
Innymi slowy: Wiara była, jest i będzie nam niezbędna. Moim zdaniem jest to jeden z pierwiastków twórczych „wbitych” w nasze matryce już na samym początku (jakkolwiek i gdziekolwiek on nastapił)
Zaraz obok wiary maszeruje Mistyka, która jest nijako przedłużeniem tej pierwszej. Sięga dalej i bezwarunkowo stanowi istotny i często niebezpieczny element egzystencji istot myślących, a może i nie tylko myślących. Jest to jednak temat na osobny wpis więc… może kiedy indziej…

 

kosciół
Religia
(a raczej: Kościół)
Religia, w swej obecnej, oficjalnej formie i strukturze,  to,  moi drodzy „parafianie”, nic innego jak młodsza siostra lub nawet córka… polityki.
Nic innego jak kolejne, czasami równoległe i pomocnicze w stosunku do samej polityki, a czasami konkurencyjne i wręcz wrogie dla niej narzędzie do kontrolowania i zarządzania stadem ludzi. Do sprawowania nad nimi kontroli i władzy oraz oczywiście pomysłowa, bazująca na wierze maszynka do robienia hajsu. Nic więcej.
Nie ma to nic wspólnego z Bogiem, Twórcą czy też Istotami Wyższymi. Nic wspólnego poza odnośnikami do wyżej wymienionych. Odnośnikami, które maja służyć tylko i wyłącznie do podniesienia rangi tej maszynki.
Oczywiście mówię tu nie tylko o chrześcijaństwie, ale wszelkich innych religiach z rozbudowaną hierarchią i kastami „książąt”.
Jeśli mówisz „religia” i masz przed oczami wysoki budynek ozdobiony rzeźbami, złotem, obrazami itp. okupiony krwią i potem wielu setek ludzi, jeśli mówiąc „religia” widzisz defilady biskupów i wszelkiej maści kapłanów z mercedesami w tle to wiedz, że nie mówisz i nie myślisz o Religii. Mówisz i myślisz o tym, o czym właśnie tu napisałem: narzędziu władzy i kontroli, przedłużeniu polityki i maszynce do wyciskania pieniędzy z szaraków.
Cesarz Konstantyn legalizując, a cesarz Teodozjusz ustanawiając chrześcijaństwo religią  państwową przedłużyli żywot Cesarstwa Rzymskiego aż po dziś dzień.  Ocenzurowane i poprzerabiane na wskroś Pismo Święte stało się Nową Konstytucją i poszło w Świat. A wszędzie gdzie dotarło (z reguły poprzedzone „ogniem i mieczem”) „otwierały się niebiosa” i hajs spływał szerokim strumieniem wprost do Rzymu.
Cóż się dziwić, że tak przedni pomysł przyjął się pareset lat później na półwyspie arabskim?
A wszystko to zostało elegancko przetestowane i sprawdzone tysiące lat do tyłu przez „Naród Wybrany”, który jak wiadomo lubuje się wielce w handlu więc nic też dziwnego, że i ten patent, po delikatnym retuszu okazał się chodliwym i bardzo profitowym towarem pozwalającym równocześnie przycisnąć szarą masę taniej, sprawniej i przede wszystkim na dłużej.  Dobrze przemyślana i po kilku modernizacjach praktycznie bezawaryjna maszynka.

ksiądz i audi 2 ksiądz i audi ofiara

Obecnie (tak gdzies od epoki renesansu), jesli chodzi o tzw. społeczeństwa  zachodnie, jesteśmy na etapie demontażu i eliminowania tej maszynki jako już niepotrzebnej, wręcz tarasującej drogę dla „rozwoju”. Piszę „rozwoju” bo w tej formie (tj Orwellowskiej) nie będzie to rozwój ku lepszemu – bynajmniej nie dla wszystkich…
Demontaż przeprowadzają oczywiście Ci sami, którzy przedtem stworzyli i uruchomili tę maszynkę by ratować to co okrutnie się już chwiało i uciekało im spod nóg. Ale tak samo jak zmontowanie i uruchomienie tego wszystkiego zajęło trochę lat, tak i  trochę czasu potrzeba by to rozebrać i włożyć spowrotem do skrzyń (może się jeszcze kiedyś przyda…)
Tym bardziej, ze zadanie  do prostych i przyjemnych nie nalezy. Wiadomo przeciez nie od dzis, że raz zdobytej władzy nikt tak łatwo nie oddaje. Szczególnie takiej władzy, która rozciąga się zarówno nad duchem jak i portfelem swych poddanych 🙂

Obrazek
Aaa, jeszcze jedno: Żeby nie było wątpliwości stawiam gruby i wyraźny znak równości między instytucjami Cerkwi Prawosławnej, Kościoła Katolickiego i wszelkich ich odłamów – są to tylko i wyłącznie różne oblicza tego samego urządzenia i tak samo zostaną zdemontowane, unieruchomione i w najlepszym przypadku ulokowane z odpowiednim komentarzem (zależnym oczywiście od autora i jego politycznych zwierzchników) w takim lub innym rozdziale naszej historii…
Mówię tu oczywiście o ich obecnym, wypracowanym przez ostatnie 2000lat wręcz korporacyjnym kształcie.
Bo Religia jako oryginalna i uniwersalna przewodniczka duchowa z pewnością przetrwa i w połączeniu z Wiarą wciąż bedzie obecna w naszym jestestwie.
Pryśnie tylko cała ta „biznesowa” otoczka i skompromitowany „zarząd”, a raczej „zarządy” bo mówię tu o wszystkich trzech głównych religiach (i ich „pod-oddziałach”),  zostaną raz na zawsze zwolnione, a wraz z  nimi stopniowo poznikają wszystkie różnice między tymi wszystkimi odłamami.
Zresztą: różnice te,  to nic innego jak różne, „chałupniczo” dorobione otoczki do jednego i  tego samego rdzenia. Wszystkie one wykreowane zostały tylko i wyłacznie na potrzeby określonej grupy sprawującej władzę na danym terenie. Zrobiono to zgodnie ze starą i sprawdzoną zasadą „dziel i rządź”: podzielono ludzi detalami i różnym nazewnictwem tych samych rzeczy/bóstw/zjawisk itd. Jednym kazano modlić się rano na kucaka w stronę wschodzącego słońca, drugim stukać głową i zawodzić, a trzecim machać ręką od głowy przez serce po brzuch. Do tego jeszcze kilka postów, świąt, „świętych” zabobonów i gotowe. Tak przygotowanych braci i siostry można już spokojnie prowadzić na barykady samemu zasiadając na tronach i ściągając co rusz to nowe daniny i podatki. No i wymieniając się z „konkurencją” spostrzeżeniami i pomysłami  jak by tu jeszcze to wszystko usprawnić i rozbujać, bawiąc się przy suto zastawionych stołach i śmiejąc do rozpuku debatujac (lub trafniej: knujac) i patrząc na te błądzące w gąszczu sztucznych praw, nakazów, zakazów i drogowskazów owieczki (a raczej barany).
Czyli jednym słowem: Religia jako wiara w ogólne dobro i moralno-etyczny wyznacznik postępowania istot myślących, wynikający chociażby ze zdrowego rozsądku i naturalnych reguł obowiązujących w każdym gatunku, przetrwa  i prędzej czy później wróci tam skąd wyjść nigdy nie powinna, czyli do ludzkich serc i umysłów.
Nieuczciwi i pazerni pośrednicy z zapędami psychopatycznymi lub wręcz z chorobliwą, morderczą żądzą władzy znikną definitywnie w taki lub inny sposób. To nieuniknione.
Każdy, kto choć raz przeczytał Biblię, Koran, Torę itp. i potrafi samodzielnie myśleć oddzielając propagandę i cenzurę od sedna informacji bez problemu wyciągnie podobne wnioski. W każdej z tych ksiąg „rdzeń przekazu” jest taki sam: Człowiek, Bóg/Bogowie/Matka Natura, Szacunek i Miłość Do Bliźnich. Zmienia się tylko otoczka. I nie jest to bynajmniej „boska interwencja” ani „boski zamysł” by tę otoczkę tak zmieniać. Jeśli Bóg istnieje i w/w pisma spisane były pod jego dyktando to  idę  o zakład, że dotyczy to tylko i wylacznie tego neutralnego i w sumie identycznego zestawu prawd i nakazów. Reszta to już modernizacja dokonana na potrzeby okolicznych watażków i „Pomysłowych Dobromili”, którym zamarzyło się „życie jak w Madrycie” kosztem innych, głupszych bo niewykształconych, a niewykształconych bo odciętych od książek i wiedzy. Najpierw zakazami i pługiem lub mieczem, a teraz kredytami, pracą i gównowartą, plastikową sieczką w TV przeplataną wizjami kolejnych wojen i ataków terrorystycznych.
No i jedno trzeba chłopakom przyznać: Dali radę i wciąż prą w zaparte 🙂
No ale „nic co dobre nie trwa wiecznie” więc czas się żegnać.
Prawdziwi wrócą do przekazywania dobrej nowiny i nauczania o sednie sprawy „w jednej szacie, z laską i bez pobierania dukatów, a nagrody oczekując w Domu Ojca”,  a reszta albo trafi do tego Domu znacznie szybciej, odbierając tam należną zapłatę (węgielek już się żarzy…)  albo wtopi się w tłum (prawdopodobnie „tłum polityków” bo jak już wspominałem: polityka jest najbliższą krewną wciskanej nam od 2000 lat ściemy, którą bezprawnie nazwano „Religią” bezczeszcząc tę ostatnią i wypaczjąc jej prawdziwe znaczenie w naszych sercach i umysłach).

Ot i cała „Wolna Myśl”.

W przyszłości postaram się rozwinąć powyższe zagadnienia bo coś czuję, że koniecznie muszę podzielić się z Wami moim zdaniem na tematy takie jak:
1. Pochodzenie i cele największych ruchów religijnych (starotestamentowców i ich pochodne czyli chrześcijan i muzułmanów) oraz ekspansji tego pustynnego kieratu na cały znany nam Świat. Ekspansji, która tylko idiocie może kojarzyć się z miłością, pokojem i dobrociom (jesli ktoś się nie zgadza to odsyłam chociażby do  „Krzyżaków” Sienkiewicza 🙂, że o wcześniejszych czasach krzewienia wiar (wszelkich) nie wspomnę (sam Stary Testament robi w sumie całą robotę za mnie…)
krzyzowcy
2. Wiara i Filozofia jako próba dotarcia do źródła wiedzy i istnienia. Czyli po prostu: Kto i po co nas zrobił lub też skąd i dokąd idziemy. Jeśli to pierwsze to naturalnym następstwem będzie: Skąd się wziął ten kto następnie zrobił nas. Czyli:  „jajko i kura”
3. No i oczywiście: O co tu, kurna chodzi?! – Czyli: Po co to wszystko? Te „globalizacje”, „banki”, „unie”, „układy i układziki”, „wojny”, „interesy” itd.
Wiadomo, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi z reguły o złoto. Więc trzeba bedzie też „pomysleć” o złocie, pieniądzach i „chlebie powszednim”
no i:
babuszki
4. Moja (a może nie tylko moja) teoria powtarzalności wszystkiego i wszystkich, czyli w skrócie: wszystko jest skonstruowane jak te rosyjskie matuszki (identyczne lalki powkładane jedna w drugą – w odniesieniu do mojej mysli: byłyby to lalki od niewyobrażalnie wielkich do niewyobrażalnie małych – wszystkie takie same, identyczne, co do joty…) – Zatem jesteśmy równocześnie ogromnym wszechświatem jak i mikroskopijnym pyłem, atomem, cząstką… taką mam banię 🙂

No ale to kiedy indziej.
Pozdrawiam
Y

__________________________________
I nutka, poniekąd tematyczna, z roku 2001: DEZERTER Z ARMII BOGA

 

 

One thought on “WIARA & RELIGIA

  1. Na miłość boską (któregokolwiek Boga), stawiaj Pan KROPKI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Chociaż od czasu do czasu….:) Całe wprowadzenie to jedno zdanie…… miejże litość nad czytelnikami:)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s